Dobra, dziś temat zgoła inny. Tak jakoś zbliżają się powoli
walentynki, więc naszła mnie myśl o napisaniu czegoś w tych klimatach. Otóż
uważam, że nie ma czegoś takiego jak „ta jedyna osoba”. A przynajmniej nie do
końca.
Śmiem twierdzić, że na świecie istnieją tysiące partnerów, z
którymi moglibyśmy z powodzeniem spędzić życie. Dlaczego więc przeważnie mamy
tylko jeden obiekt westchnień? Otóż moim zdaniem z powodu uczuć. Mam wrażenie,
że moglibyśmy pokochać setki osób indywidualnie, ale nigdy dwóch jednocześnie.
Nie rozumiecie?
No bo spójrzcie, gdy jesteśmy w hm…powiedzmy, że „fazie
wyjścia”, czyli nie mamy partnera/partnerki, dochodzi czasem do sytuacji, gdy
podoba nam się kilka osób jednocześnie? No i cóż w tym złego? Chyba nic, o ile
nie doprowadza to do często spotykanej rotacji partnerami. Krótkie związki,
szybkie znajomości, zagubienie się w pędzie uczuć (zauroczeń).
Jest to w zasadzie dość niepokojące, bo w zasadzie coraz
częściej dochodzi chyba do sytuacji, gdy związki, nawet te z pozoru trwałe,
zbyt szybko się rozpadają. A potem albo ciężko jest znów komuś zaufać, albo
właśnie jak najszybciej staramy się zapełnić lukę. Widać to nawet po bilansie
rozwodów, który z roku na rok wzrasta. Coraz więcej młodych małżeństw podpisuje
też intercyzy. Coraz ciężej jest nam bezgranicznie zaufać drugiemu człowiekowi.
O ile jednak uważam, że w tym, że podoba nam się kilka osób
naraz, nie ma niczego niezwykłego, to już w „kochaniu” dwóch osób naraz widzę
pewne nieścisłości. Moim zdaniem tak się nie da. Wiadomo, kogoś tam woli się za
to i za to, z kolei inny ma to i to. Ale czy to nas jakoś usprawiedliwia? Chyba
nie. Kiedyś usłyszałem takie fajne zdanie: „Jeśli myślisz, że kochasz dwie
jednocześnie, to tak naprawdę nie kochasz żadnej”. I wydaje mi się ono
niezwykle trafne.
Pędzimy coraz szybciej, gonimy przed siebie w pogoni za…No
cóż, chyba w pogoni za życiem. Ale jakoś mi to tempo nie pasuje. Chyba
zatrzymałem się w połowie drogi i zastanawiam, za czym właściwie goni reszta.
Pewnie ja sam odstaję pod pewnymi względami od ogólnie przyjętych norm
społeczeństwa, mam jednak wrażenie, że od kilku lat coś robimy źle.
Co jakiś czas widzę w Internecie obrazki z cytatami małych
dzieci, czym dla nich jest właściwie miłość. To dobrze, że coś takiego się
pojawia, gorzej z tym, że jakoś mało płynie z tego wniosków. Generalnie nie
lubię ckliwych tekstów, które mają na siłę wzruszać, ale jak już takie
powstają, to mogłyby nieść sobą jakieś większe przesłanie, wskazówki.
Ciężko mi stwierdzić, czy obecnie z miłością na świecie jest
dobrze czy źle. Z jednej strony widzę, że jest ona obecna, z drugiej jednak
wygasa często przedwcześnie. Że to niby zauroczenie? Nie wiem, nie mam pojęcia.
Przyczyn upatrywałbym jednak w braku umiejętności wybaczania. Bo nie ma ludzi
idealnych. Nie ma partnerów idealnych. Dlatego też sądzę, że aby móc żyć z
jednym partnerem przez całe życie, po prostu musimy nauczyć się sobie nawzajem wybaczać.
Kłótnie będą zawsze, czas godzenia się już niekoniecznie.
A szkoda.
Jeśli spodobał ci się tekst, udostępnij!