Przyznaję się, zawaliłem. Od wakacji czytałem książki
opisujące samotność z punktu widzenia psychologii. Wszystkie były wypożyczone,
biblioteka wprowadziła nowe systemy, straciłem archiwum przeczytanych przeze
mnie tytułów. Innymi słowy, jeśli będę się na coś powoływał w tym tekście,
będzie to czynione z pamięci.
Problem samotności dotyka chyba każdego. Nawet jeśli nie
osobiście to pośrednio. Na każdym kroku możemy natknąć się na osoby nieco
odizolowane od społeczeństwa. Czasami nawet zdarzają się przypadki tak zwanej
samotności w tłumie. Ludzie pozornie towarzyscy są tak naprawdę introwertykami,
zatajają przed resztą otoczenia swoje prawdziwe ja. Często nie mówią tego, co
powiedzieć by chcieli. Po części z powodu nieśmiałości, po części z powodu
braku ochoty do rozmowy. O tak, często samotnikiem jest się z wyboru.
Nie o tym jednak dziś chciałem pisać. Kilka miesięcy temu
spotkałem się z moim zdaniem genialną książką. Autorka, z zawodu psycholog,
twierdziła, że żaden człowiek nie jest sobą. Czy może inaczej, każdy, ale dosłownie,
każdy, zmienił się i ciągle zmienia pod wpływem otoczenia. Środowisko odziała
na każdego z nas. Ulegamy presji innych, stopniowo dopuszczamy do zmieniania
naszych najbardziej istotnych cech. Podobno ludzie nigdy się nie zmieniają,
nieprawda. Zmieniamy się cały czas, jedynie nasz charakter może się w pewnym
stopniu zachować.
Zastanówmy się, ile razy zrobiliśmy coś wbrew swojej woli? Zachowaliśmy
się w sposób, którego wcześniej nawet nie dopuszczaliśmy do świadomości. Od
najmłodszych lat stawiane są nam pewne ograniczenia, zakazy oraz nakazy. Nie
możemy, a przynajmniej nie od razu jesteśmy w stanie, postępować po swojemu. Nie
chodzi mi tylko o wychowywanie przez rodziców. Bardziej o pewne wartości, które
poznajemy w środowisku. Od tego, z kim będziemy się zadawać zależy to, kim się
staniemy. Teoretycznie jest to sprawa oczywista. Pozwala jednak ona na wysnucie
pewnej hipotezy. Czy tylko człowiek od samego początku samotny zachowałby swoje
naturalne cechy?
Ostatnio czytałem, że wszyscy jesteśmy ludźmi systemu.
Żyjemy wedle ogólnie przyjętego schematu. Żyjemy według norm, które wytworzyły
poprzednie pokolenia. Pytanie, czy to źle?
Rzekomo człowiek z natury jest dobry, to środowisko może
ewentualnie sprawić, że stanie się zły. Nie zgodzę się. Żałuję mocno, że nie
pamiętam tytułu książki, do której teraz będę nawiązywał. Mówiła ona o
bezstresowym wychowaniu. Jednym z najgorszych „wynalazków” ostatnich czasów. Życie
bez określonych zasad, reguł, norm. Przykładem niech będzie Skandynawia. Czy już
teraz nie widać efektów? Moim zdaniem bezstresowe wychowanie już teraz odbija
się im czkawką. Człowiek ma zaburzone poczucie wartości drugiej osoby, rodzi
się egocentryzm, dochodzi do nie rozróżniania dobra od zła, szacunek do rodziców
praktycznie nie istnieje.
Co to ma wspólnego z samotnością? No więc to, że człowiek,
który od samego początku nie miałby narzuconych reguł, był odizolowany od
społeczeństwa, prawdopodobnie również miałby zaburzone poczucie wartości
moralnych. Środowisko może nas kształtować, owszem. Działa to jednak w obie
strony, możemy stawać się zarówno gorsi, jak i lepsi. I to właśnie od nas
zależy, jaką drogę wybierzemy. Tak więc pomimo oddziaływania na nas innych, to
my jesteśmy kowalami swojego losu. Pomimo systemu, który jest nam wpajany od
najmłodszych lat, to my mamy prawo wyboru, kim się staniemy.
Czy odizolowanie od społeczeństwa może mieć pozytywne
skutki? Podobno może, człowiek musi mieć jednak silną psychikę. Z natury
jesteśmy jednostkami społecznymi, dlatego dobrowolna izolacja może okazać się
wynikiem pewnych zaburzeń w naszym umyśle. Czasem jednak od złego, toksycznego
środowiska oderwać się należy. Po prostu sami musimy ocenić, czy nasze aktualne
życie pozwala nam się rozwijać, stawać ludźmi bardziej wartościowymi.
Mimo to wśród osób, które są w stanie zapewnić nam nie tylko
lepszy rozwój, ale także przekazywać istotne zasady moralne przebywać należy. Osobiście
ze środowiskami tylko i wyłącznie toksycznymi spotkałem się tylko w filmach, w
moim otoczeniu z łatwością można znaleźć ludzi, z którymi kontakt uczyni nas
bardziej wartościowszymi. A co za tym idzie, prawdopodobnie i szczęśliwszymi.
Można żyć na uboczu, można być introwertykiem, można trzymać
się z dala od społeczeństwa. Nigdy jednak nie zdarzy się tak, że nic nie wywrze
na nas większego wpływu. Wielu ludzi ma swoich idoli, ideały, do których stara
się dążyć. To dobrze, o ile są one wartościowe. Człowiek kształtuje się przez
całe życie, jest to proces nieunikniony. I to od nas zależy, jakimi ludźmi
staniemy się ostatecznie.
Witam ;)
OdpowiedzUsuńUważam że, dość trafne przemyślenia i czekam z niecierpliwością na kolejne Pana wpisy;)
Pozdrawiam ;)
Korins
'Grzmotem młota w nią walę w radosnej otusze,
OdpowiedzUsuńBo wykonać mi trzeba dzieło wielkie, pilne,
Bo z tych kruszców dla siebie serce wykuć muszę,
Serce hartowne, mężne, serce dumne, silne.
Bo lepiej giń, zmiażdżone cyklopowym razem,
Niżbyś żyć miało własną słabością przeklęte,
Rysą chorej niemocy skażone, pęknięte.'
Oczywiście, dobre poglądy, poparte świetnymi na tle psychologicznym przykładami.
Wpływ czynnika zewnętrznego na postrzeganie świata przez człowieka jest zauważalny.Teoria ze stałą zmiennością człowieka, będącego pod jakąkolwiek presją jest prawdą.
Bezstresowe wychowanie? Nie jest w takim razie żadną formą wychowania.Puszcenie dziecka na pastwę losu, samotnie w wielki świat? Niedorzeczne.Jako odrębne jednostki, których atrybutem jest, bombardowany nieustannie umysł, izolujemy się...ale chyba nie dlatego, że stanowi to jakieś zaburzenie. Czasem lepiej jest pobyć samemu, świat staje się wtedy bardziej klarowny, ludzie bardziej zrozumiali, a Ty sam w pewien sposób odczuwasz czy potrzebujesz przynalezności czy też przeciwnie.
Jak wspomniałeś, jesteśmy Kowalami własnego losu.Teraz inność, wyróznianie się spośród szarego tłumu jest trudne, podepnę to nawet pod formę sztuki..Co ważniejsze, sztuką jest zachować przy tym twarz i zdrowy rozsądek.
Moralność to pojęcie względne.
OdpowiedzUsuńPodporządkowanie się schematom? Tylko jeśli się je rozumie, nigdy ślepo...chyba, że jesteśmy komunistami.
Myślę, że charakter i psychika mogą być ukształtowane w pełni w samotności.
Ciężko mi o tym pisać, więc póki co-tyle.
Co myślicie o tym, że człowiek nie czułby potrzeby rozwoju i wynajdowania, gdyby nie było innych ludzi?
Począwszy od człowieka pierwotnego. Czy gdyby ludzie już wtedy żyli samotnie (pomijając kwestię rozmnażania, nieistotna dla mojej idei) potrzebowaliby dla siebie udogodnień? Nie wiedzieliby przecież, że życie może być inne, więc czerpali radość ze względnych luksusów, zamiast szukać nowych.
Zamyka się to w tym, że według mnie dla siebie chcemy tylko podstawowych rzeczy, chęć ułatwienia życia dotyczy naszych najbliższych.
Hm. To zależy..prawdą jest, że wszelkie udogodnienia, luksusy, przywileje czy zbytki w szeroko pojętym znaczeniu, wiażą się i wynikają z robienia rzeczy dobrych dla innych, najbliższych.Chcemu ułatwiać życie, wynajdywac coraz to nowe jego "specyfiki".
UsuńSzybki rozwój każdej z dziedzin gospodarki, czyni z człowieka istotę o bardziej wyrafinowanym i dalekosiężnym sposobie myslenia.To samo ma się do naszych uczuć, odczuć, doświadczeń...W pełni zgadzam się z treścią Twojej ideii.To osoby trzecie , ogół istniejących wokół nas "postaci" powoduje, że chcemy więcej.Co ważniejsze sprawia, że nuda przeważa nad doświadczanymi za dnia małymi rzeczami-drobnymi, ale mogącymi prznieść bardziej pozytywne odczucia, aniżeli miałyby wywyoływać depresję.
Moim zdaniem, "technologiczna nuda" to czynnik sprzyjający samotności (mowa o człowieku samotnym-XXI wieku).Póki co sam dokładnie nie wiem, czy dobrze mi w byciu samotnym...Przez życie w dzisiejszym chaotycznym świecie trudno wyobrazić sobie obraz siebie samego pośród budynków tworzących aglomeracje.Dzisiaj owa wizja znalazłaby zastosowanie w malarstwie, na przykład-przedstawiona na płótnie.Jedno jest pewne, podstatwową przyczyną samotnośći i wszelakich nieszczęść człowieka jest człowiek.
Nie jestem pewny. Człowiek sam z siebie chce czasami się rozwijać. Ja jestem z natury leniwy i mało ambitny, ale czasem i ja "pękam" i robię coś dla samego robienia. Myślę, że wszystko i tak potoczyłoby się tak samo. odkrycie ognia - pytania jak go użyć - chęć poznawania kolejnych rzeczy...Być może po prostu w którymś momencie wszystko stanęłoby w miejscu - wszak praca zespołowa daje więcej. Prawda?
UsuńNie mogę nie zgodzić się z wpisem, zwłaszcza, że od strony czysto psychologicznej, nigdy nie zaczytywałam się w tym temacie. Zatem, może niewłaściwie, dodam tylko swoje własne refleksje na ten temat.
OdpowiedzUsuńOsobiście, z konkretnych przyczyn, miałam z do czynienia z bardzo toksycznymi środowiskami. Wszystkie więzi tam oparte są na nienaturalnych dla "zwykłego" człowieka pobudkach i łącznie ludzie tacy tworzą ten, niech już będzie, margines. Wyrwanie się z niego jest trudne nie tylko ze względu na własną wolę danej osoby, ale właśnie też ze względu na jej otoczenie. I myślę, że jest to idealny przykład na to, że ludzie, wśród których się obracamy, mają na nas ogromny wpływ.
Dlatego też dobrze jest czasami zastanowić się nad wzorcami, jakie sobie dobieramy.
Oczywiście są i tacy ludzie, którzy podciągają nas w górę, mobilizują. To chyba jedna z najlepszych mobilizacji, jakie możemy sobie zafundować.
Jednak poza tym wszystkim mamy tą cząstkę "siebie nienaruszonego". Przynajmniej ja mam taką szczerą nadzieję, może nawet przekonanie, iż taka część mnie istnieje, oderwana od wpływu społeczeństwa i pielęgnowana tylko przeze mnie samą.
Witaj.
UsuńPiszesz, że się nie zgadzasz z moim felietonem, potem zaś podajesz przykłady, do których nawiązuję w swoim tekście. :) Drugi człowiek zdecydowanie na nas wpływa, to od nas zależy jednak, z kim będziemy się trzymać. Wykluczając pełne środowiska patologiczne, z takimi się jednak nie spotkałem.
Istnieje cząstka nas samych, taka, która nie ulega przemianom. O niej również wspomniałem pisząc: Zmieniamy się cały czas, jedynie nasz charakter może się w pewnym stopniu zachować. - masz rację, zgadzam się z Tobą w całej rozciągłości. Tylko dlaczego w takim razie Ty nie zgadzasz się ze mną? Pytam, ponieważ myślę, że mamy podobne stanowisko w tej sprawie.
"NIE mogę NIE zgodzić się z wpisem..." napisałam :) Zgadzam się zatem jak najbardziej ;)
UsuńWiem, że wspomniałeś o tej cząstce. Nie wiem, może czułam jakąś potrzebę wspomnieć o swojej głębokiej nadziei z nią związanej.
Ahh, wybacz. Mój błąd. :)
UsuńWitam,
OdpowiedzUsuńjestem jedną z osób do których napisałeś na Forum Actionum. Może to w czymś pomorze, mój nick to Raikiri07. Nie przedłużając chciała bym, nieco sprostować. Albo inaczej skomentować Twój wpis.
Masz słuszność, co do tego że ludzie zmieniają się pod wpływem nacisku od najmłodszych lat, najpierw są to rodzice, potem rówieśnicy, i otoczenie z którym obcujemy. Ale napisałeś, coś co niekoniecznie przypadło mi do gustu. A mianowicie "Pomimo systemu, który jest nam wpajany od najmłodszych lat, to my mamy prawo wyboru, kim się staniemy." - na pierwszy rzut oka, zdanie jak zdanie, poprawnie ułożone ect. Ale ZAWSZE jest jakieś "ale", i w moim przypadku właśnie tak jest. Konkretnie to nie mamy prawa wyboru, mamy imitację wyboru, którą daje nam państwo, otoczenie i te "podstawowe wartości", zazwyczaj wpajane przez rodziców. To wszystko bajka, taka wyimaginowana anarchia, która siedzi w każdym z nas, jakaś część pragnienia do odejścia od reguły i stania się kimś więcej, kimś wartościowym, docenianym. Jeśli jednostka (mówię tu o człowieku), jest silna psychicznie zrobi to co ona uważa za słuszne, a nie to co podpowiada społeczeństwo. Lecz takich jednostek, jest przeraźliwie mało. Można policzyć na palcach jednej ręki, no może ciut więcej. Osoby tak silne psychicznie, jak opisujesz w swoim wpisie są jednostkami jak już wyżej napisałam "wymierającymi". Możesz się ze mną sprzeczać, ale powiem Ci iż każdy ma w sobie wolę przywódcy, zaimponowania czymś, lub bodajże mówienia tego co myślą. Ale niestety "JEŚLI", już mają coś mówić to mówią to do osób które ich rozumieją, lub przekształcają swoją wypowiedź w taki sposób by odbiorca zrozumiał to tak a nie inaczej. Moim zdaniem nie ma człowieka na świecie, który mówił i robił by tylko to na co ma ochotę, nie oglądając się za siebie, tudzież nie patrząc na reakcję ludzi go otaczających. Zawsze zrobi się coś pod publikę, zrobi się coś czego ludzie chcą. No na tym między innymi polega marketing. Mogła bym sprzeczać się z Tobą, i Twoim wpisem przez długie godziny. Lecz nie za leży mi na tym.
Ogólnie chciałam Ci podziękować że "robisz coś dla ludzi", i piszesz to co uważasz za stosowne nie ograniczając się do jakichś reguł czy zasad. To jest pozytywne. Jeśli znajdę czas, przeczytam inne wpisy, które także z pewnością skomentuje.
Pozdrawiam, Raikiri07
Z tym komentarzem mam pewien problem. Problem taki, że ani ja, ani Ty nie chcemy narzucać swoich opinii. W dodatku z większością treści Twojego posta się zgadzam. Broniłbym tylko zdania, które przytoczyłaś. Myślę, że czasem nawet ludzie nieśmiali, skryci w sobie, zechcą się (zbiorą się w sobie) przeciwstawić pewnym ograniczeniom, z którymi zgodzić się nie mogą. Oczywiście jest to raczej jednorazowy wybuch, nie otwarta walka z otaczającym światem. Nie ukrywajmy zresztą, czasem takie dostosowanie się do wymogów społeczeństwa jest po prostu wygodniejsze. Mniej ryzykowne. Jednak wtedy stajemy się zwykłym szarym tłumem. Pytanie - czy każdemu to przeszkadza?
Usuń