Najczęściej czytane

Posted by : Unknown czwartek, 14 lutego 2013




Zbliżają się Walentynki, więc postanowiłem się pokusić o drobny tekst z tej okazji. Zapewne wiele razy słyszeliśmy słowo „kocham”. Z definicji powinniśmy używać go wtedy, gdy chcemy wyrazić nasz rzeczywisty stan emocjonalny. Czy zawsze tak jest?

Nie przepadam za zbyt pochopnym wymawianiem tego wyrazu. A mimo to często go używam. Kolejny powód, dla którego możecie mnie nazywać idiotą. Skupmy się jednak na najczęstszym przypadku, w którym dochodzi do użycia tego zwrotu.

„Kocham Cię” – to brzmi tak pięknie, prawda? Mam jednak wrażenie, że im częściej wypowiadamy to „magiczne” zdanie, tym bardziej traci ono na znaczeniu. Ba, czasem nawet nie mówimy go z należytą powagą. No właśnie, co to w ogóle znaczy kochać? Dla mnie jest to darzenie kogoś uczuciem wyjątkowym. No ale to przecież banał, prawda? Poza tym innym uczuciem darzy się mamę czy tatę, a innym chłopaka czy też dziewczynę. Myślę, że niewielu czytelników spotkało się z odrzuceniem ze strony rodziny, dlatego też zamierzam się skupić na tym drugim zjawisku.


Każdy z nas chyba się kiedyś w kimś zauroczył. Celowo nie używam słowa „zakochał”, dla mnie to dwie zupełnie różne sprawy. Miłość, myślenie o drugiej osobie, nieprzespane noce i każde bicie serca przyśpieszone na samą myśl o osobie, którą darzymy uczuciem szczególnym. Pierwsze spotkania, czarujące rozmowy, wzajemne posyłanie sobie uśmiechów. Stopniowe nabieranie do siebie zaufania, uczucie rosnące z każdą chwilą. Znacie to? Kilka miesięcy znajomości, możemy już chyba mówić o powstaniu związku. Chłopak chce wejść na wyższy poziom, pada tak długo wyczekiwane zdanie – „Kocham Cię.” – „Ja Ciebie też” – szepce dziewczyna a ich usta zamykają się w pocałunku.

No to teraz można przejść do kolejnego etapu znajomości. I tak naprawdę przekonać się o prawdziwym znaczeniu tego zdania. Bo widzicie, to niemalże sakramentalne „Kocham Cię!” bywa traktowane jak formułka, którą trzeba odklepać, aby przejść dalej. Nie chodzi mi teraz tylko o seks, bardziej o samą świadomość związku. „Powiedział, że mnie kocha, czyli na pewno to jest miłość.” – mogłaby powiedzieć dziewczyna czy też chłopak. I życzę wam wszystkim, moi drodzy czytelnicy, abyście swoją prawdziwą miłość znaleźli.

Pytanie tylko, czy zawsze wypowiadamy to zdanie szczerze. Ile razy czyniliśmy to z pośpiechu? Ile razy z naszych ust padały te słowa, bo tak wypada? Ile razy chcieliśmy po prostu w końcu mieć to za sobą? W tym momencie każdy z nas powinien się zastanowić, czym w zasadzie jest dla niego miłość. Czy partner faktycznie zasługuje na wypowiedzenie mu prosto w oczy tego cudownego zdania? A jeśli uznamy, że tak, a już wkrótce nasz związek się kończy, to czy to faktycznie była miłość? Zauroczenie? Być może, ale dlaczego w takim razie wcześniej byliśmy przekonani o prawdziwości tego uczucia?

Kiedyś koleżanka powiedziała mi bardzo głupie zdanie – „O prawdziwej miłości można mówić dopiero po jakichś 16 tygodniach związku.” – a ja się pytam w takim razie, co zmienia się między 15 tygodniami i 6 dniami a 16 tygodniami, że już z całą pewnością wiemy, że to miłość? Moim zdaniem każdy związek charakteryzuje się odmiennymi zasadami, innymi prawami. A te niespełna cztery miesiące to jak dla mnie i tak zbyt mało czasu na prawdziwe poznanie człowieka.

Zastanawia mnie jedna rzecz, czy jeśli człowiek ulega tylko zauroczeniu, to może mówić, że kocha? Innymi słowy, czym różni się ten stan od prawdziwej miłości? W tym momencie wypadałoby się przyjrzeć mojemu wątpliwemu doświadczeniu. Jak już wspomniałem wyżej, spokojnie możecie nazywać mnie idiotą. Piszę o rozsądnym używaniu słowa „kocham”, a sam użyłem go zbyt pochopnie. Mam wrażenie, że z czasem („czas” to bardzo istotne słowo w tym zdaniu) sami zauważymy, że gdy myśleliśmy, że już osiągnęliśmy stan tej prawdziwej, jedynej miłości, to byliśmy w błędzie. Uczucie, które nie wygasa z każdym kolejnym dniem powinno stawać się silniejsze. W końcu dostrzeżemy znaczną różnicę między jedną „miłością” a drugą.

Załóżmy jednak, że nasz związek trwa w najlepsze. Nagle jednak przychodzi kryzys, pojawia się ktoś trzeci. Dajmy na to mężczyzna poznaje nową kobietę, zaczyna rozważać wdanie się w romans. Teoretycznie dalej kocha swoją partnerkę, darzy ją ciągle tym samym uczuciem. Dlaczego więc dopuszcza się zdrady? To oczywiste, tak naprawdę nie kocha. Szczęście bywa iluzją miłości, czasem mylimy ze sobą radość z przebywania z kimś a prawdziwą, szczerą miłością.

Jeszcze inny przypadek – po długim związku przychodzą wątpliwości – czy naprawdę ją/jego kocham? To też jest oczywiste, nie kochasz. Jeśli nachodzą cię jakiekolwiek wątpliwości, które z czasem nurtują cię coraz bardziej, to muszą mieć one jakieś podłoże. Nic nie bierze się samo z siebie.

Dlaczego w ogóle chciałem poruszyć ten temat? Chyba z powodu Walentynek, to chyba jeden z najlepszych momentów na wypowiedzenie „Kocham Cię!” do swojego partnera. Musimy jednak sobie uzmysłowić, że to zdanie niesie (a przynajmniej nieść powinno) ze sobą jakieś konsekwencje. Zanim więc zwierzymy się partnerowi czy też partnerce ze swoich uczuć, zastanówmy się, czy my sami jesteśmy ich w pełni świadomi.

- Copyright © 2025 Kwadratura Koła - Date A Live - Powered by Blogger - Designed by Johanes Djogan -