Najczęściej czytane

Posted by : Unknown sobota, 9 lutego 2013


Są rzeczy, o których mówić się boimy. Kwadratura koła ma na celu pokazanie, że nie warto marginalizować pewnych problemów. Podobno niektórych rzeczy trzeba doświadczyć samemu, aby poznać skalę problemu i móc się o nich wypowiadać, a także wiedzieć, jak pomóc innym. Ja się z tym zgadzam, dlatego dzisiejszy wpis należy do Damiana Matyniaka.










W czym bowiem sam cierpiał będąc doświadczany, w tym może przyjść z pomocą tym, którzy są poddani próbom.”

List do Hebrajczyków, rozdział drugi, wers osiemnasty.



Zanim pojawił się Facebook i sweet focie przy użyciu smartphone'a oraz lustra w toalecie, które tak uwielbiacie, za fanów żyletek i innych ostrych przedmiotów, uważało się głównie członków subkultury Emo. Kochali je. Z nimi to kojarzyliśmy podcinanie żył czy pisanie na ścianie ckliwych wiadomości, własną krwią podkreślę, nie chcę przemęczać co niektórych umysłów. Czy teraz tną tylko tak zwani Emo - prawdziwych przedstawicieli jest niewielu - czy też zakres skazy się zwiększył? Chyba nie trzeba odpowiadać…  Jednak ja nie o tym.


Jak już wspomniałem, wymieniona forma okaleczenia stała się popularna. Wszyscy jesteście mądrzy i o tym wiecie. Doskonale, geniusze! Podejrzewam także, że większość miała styczność, w takiej czy innej formie.
Ale czy ktokolwiek zastanawiał się dlaczego nastoletnia młodzież posuwa się do samookaleczeń? Głupota, nuda, nie mają co robić, chcą zwrócić na siebie uwagę - to ulubione odpowiedzi przeciętnego człowieka. Wy też wymyśliliście coś równie głupiego? Jeśli spotkamy osobę, która się okalecza i chcemy zdobyć jej zaufanie, wesprzeć (w swojej naiwności nadal wierzę, że nie wszyscy jesteście zatwardziałymi egoistami, nieczułymi na krzywdę bliźnich) nie wolno podciągać ich problemów pod żaden schemat. Młodzi uważają je za wyjątkowe i jedyne w swoim rodzaju. I takie są. Anioł Stróż nie krytykuje. Macie zamiar ględzić, że cięcie jest złe? Nie otwierajcie ust, bo Wasze zdanie na ten temat jest nieistotne. Przynajmniej dla tnącego. Odpadają też teksty typu „wiem o czym mówisz”, „rozumiem co czujesz”. Po pierwsze - przeciętny człowiek, nawet inteligentny, gówno wie na ten temat, rozumie jeszcze mniej, gdyż przyczyny nigdy nie są te same. Żaden mędrzec nie odpowie na to banalne pytanie - dlaczego nastolatka wycina w skórze serca, a nastolatek podcina żyły. Każdy z nich ma własną historię do opowiedzenia. Po drugie - okaleczenie niejednokrotnie daje nastolatkom poczucie wyjątkowości, odmienności. Trucizna ma zawsze słodki smak. 



Chore? Niczym cała ludzkość. 



Trochę dramatyzuję, ale czy wiemy jaka jest skala problemu? Czy kogokolwiek to obchodzi? 



Otóż mnie bardzo. 




Przy każdej sprawie społecznej o szerszym zasięgu, tutaj również można zauważyć pewne prawidłowości, może schematy i podziały. Nie, nie dotyczą one samego motywu działania. Każdy przypadek jest inny, w swoim rodzaju wyjątkowy i powinien być rozpatrywany indywidualnie.

Pierwsza możliwość podziału samookaleczających na jaką wpadłem, to ci, którzy naprawdę mają problem, czują taką potrzebę czy jak to nazwać, są warci zachodu oraz zwykli pozerzy, szpanerzy. Moim zdaniem debile zwracający na siebie uwagę. Ci debile przyczyniają się do zbagatelizowania sprawy. Odróżnić bardzo łatwo - ci pierwsi nie chwalą się bliznami, nie oznajmiają wszem i wobec swego masochizmu. Silna osobowość, tnie. Nigdy nie upada. Ich rany są też głębsze, wyrażają faktyczny stan ducha, jednak o tym jeszcze nie wiemy; ciężko zdobyć zaufanie, na to trzeba sobie zasłużyć. 



Cięcie „pozera” polega na zwykłym, delikatnym naruszeniu naskórka, po którym prawdopodobnie nie zostaną nawet blizny. Będzie przy tym rozpaczał, wyrażał swoje „cierpienie”, szukał litości. Ciąłeś na pokaz, czytelniku? Jesteś żałosny. Brzydzę się Tobą. Twoje rany rzeczywiście mogą wyglądać względnie „ładnie” i artystycznie tak jak przedstawia się to w sieci, osiągnąłeś cel. Szczęśliwy? 



Czy znałem osobę, która się tnie? Owszem, niejedną. W końcu nie jestem unikatem.



Dwa lata młodsza znajoma udekorowała sobie nadgarstek by zrobić szał wśród rówieśników. Stwierdziła, że to było wtedy modne, chciała być na topie. Bo czegóż się nie robi dla popularności… Przy okazji fakt bycia blondynką i uwielbienie rapu wyklucza podejrzenia, iż mogłaby być „Emo”. Taka drobna uwaga. Biedne, głupie dziecko.

Uczennica, Żarskiej szkoły, również uległa trendowi.

Może presja rówieśników, odwieczne kłótnie z rodzicami, brak akceptacji czy zachowanie przyjaciółek były impulsem?  Może chciała tylko być zauważona? Albo zauważona. Tego nie wiem. Faktem natomiast jest, że w tym przypadku nie skończyło się na jednym razie. Chora ulga, o jakiej mówiła, choć trwała zaledwie kilka minut, kusiła co wieczór. Tak słodko wrażliwa osobowość nie może być pozbawiona tortur. Czy wierzę w skuteczność sposobu? I tak, i nie. Z jednej strony ciężko powiedzieć, żeby to na dłuższą metę rozwiązało cokolwiek, z drugiej -kwestia świadomości, wiary. No, bo czy jeśli szczerze uwierzyła, że cięcie pomaga, tak naprawdę nie zaczęło? Mam na myśli kilka minut na początku, pomijając późniejsze wyrzuty. Jedno jest pewne - zauważona została, niestety skutek odwrotny do zamierzonego. Znajomi się odwrócili, zaczęto ją gnębić. Znienawidziła siebie jeszcze bardziej. Klasyk? Więc dlaczego nadal nie rozumiecie?



Można też być blondynką i próbować wzbudzić litość, by upajać się czyimś zmartwieniem. Oczywiście, nie żebym uważał, iż wszystkie czy nawet wiele blondynek jest takich. Oprócz niej zauważyłem tę cechę u paru, więc pomińmy, może nikogo to nie dotknie. Szesnastoletnia dziewczynka, uwielbiająca wzbudzać wśród ludzi żal nad sobą. Wysłała takowe zdjęcie na bloga, gdzie miała śliczny bandażyk i smutną minkę wraz z serią ściągniętych z internetu tekstów. Myślę, że wiele osób częściej bądź też rzadziej lubi odrobinę czułości, troski. Ludzie, bez przesady!



 Jeśli chodzi o drugą możliwość, tu większe komplikacje. Znam tylko jeden taki przypadek, przynajmniej w realu. Również nie podam nazwiska czy imienia - nie mam w zwyczaju zdradzać niczyich sekretów.

Dziewczyna nie była akceptowana w swoim środowisku. Odmienny styl ubioru, zainteresowanie różnymi „mrocznymi rzeczami”. Muzyka rockowa i czarne ubrania w małej miejscowości, gdzie młodzież lubuje  się w disco polo, hitach miesiąca, nie toleruje niczego i nikogo innego. Gdzie panuje powszechne zacofanie, niemal średniowieczne i ślepa cześć dla Kościoła wśród starszyzny.



Oh, nie, jest chrześcijanką.



Pierwsze cięcia „na spróbowanie”. Miesiące przerwy. Ciężkie chwile. Kolejne. Znów coś się wali. Cięcie. Więcej problemów. Może będzie lepiej? cięcie. Noc, jestem sama, dlaczego nikogo do cholery nie ma, mam dość. Cięcie. Jak ukryć rany, co jeśli ktoś się dowie? Wszystko jedno, cięcie. Z resztą, nie ma kto. 



Rodzice? Zajęci swoimi sprawami. Rodzeństwo? Mają mnie w dupie. Szkoła? Nikt nie wpadnie, przecież na co dzień jestem pogodną, radosną osobą. Kto by podejrzewał?

Kto tak właściwie ma dość wrażliwości, inteligencji by postawić się na jej miejscu i zrozumieć, jak te z pozoru błahe problemy mogą obciążać nastolatkę? Dla Was to nic, dla niej droga w jedną stronę.



Gehenna trwa. Chyba nadal wiem tylko ja.  Dowiedziałem się praktycznie przez przypadek. Co zrobić? Tylko być, jeśli nerwy wytrzymają, raczej nie jestem całkowicie obojętny. Powiadomić dorosłych? Rodzice zjadą za to tylko, nawrzeszczą, dziewczyna będzie jeszcze bardziej przybita. Psycholog zawiadomi rodziców, oni zrobią to o czym napisałem kilka słów temu. Depresja? dziewczyny pogłębiona, ona sama na skraju wytrzymałości. Cięcie. Może ostatnie. Wie już jak obejść próby pilnowania, wie co może wykorzystać, nie musi to być żyletka.

Psycholog może i będzie nieudolnie próbował dojść przyczyny, nie doświadczył nigdy, nie potraktuje też przypadku osobiście. Bezużyteczny. Po nim sprawy mają spływać, żeby sam nie ze świrował. Rodzice? Ich nie obchodzi to dlaczego. Ich interesuje tylko fakt, że ich dziecko się okalecza i ma przestać. Nieważne jak, tak mówią, tak ma być. 



Ciekawym faktem jest, iż większość samookaleczeń dokonuje się wieczorem lub nocą. Wtedy to najbardziej brakuje bliskiej osoby. Kogokolwiek. Świadomość uderza, boli. Nienawiść do siebie, ból rozrywa wnętrzności. Cięcie. Wypływa z krwią. Spać. Teraz kolejny dzień, by nagromadzić wyrzuty, stres.

Wiecie? To całkiem przyjemne, kiedy po całym dniu ukrywania emocji, uczuć, problemów widzi się krew wypływającą z otwartej rany. Własnej. Odrobina spokoju, indywidualnej rozkoszy, dla niektórych z Was jest to herbata, papieros, wino, gra.



Na zakończenie chciałbym skierować do każdego z Was pytanie. Raczej prośbę. Zastanówcie się, kim jest dla Was drugi człowiek, czy, będąc wartościowymi osobami, możecie pozwolić, żeby bliźni cierpiał. Okej, nie Wasza sprawa, racja. Ten ktoś pewnie nawet nie chce Waszej pomocy, daje sobie radę sam. Tylko tnie. Obiecuję jednak, że to cudowne usłyszeć „nie tnę się dzięki tobie”. Jeśli czyjaś psychika jest dość silna by znieść świadomość czynów rozmówcy, być przy samookaleczającym, podnieść się razem z nim - do dzieła. Jeśli jednak jesteście tylko ciekawi, trzymajcie się z daleka, nikt nie chce Waszej sztucznej  litości.  

- Copyright © 2025 Kwadratura Koła - Date A Live - Powered by Blogger - Designed by Johanes Djogan -