Najczęściej czytane

Archive for stycznia 2014

Samotny palant

By : Unknown
Siedziałem sam w pustym pokoju. No, nie do końca pustym. W końcu byłem w nim ja i Alkohol. Uświadomiłem sobie, że w zasadzie nigdy ze sobą nie rozmawialiśmy, byliśmy sobie całkiem obcy.



Im dłużej na siebie patrzyliśmy, tym większe brało nas nawzajem obrzydzenie. Z czasem staliśmy się dla siebie coraz bardziej otwarci. Jeden mówił drugiemu, co go w nim drażni. A najgorsze było to, że w Alkoholu widziałem cząstkę siebie. Tę cząstkę, którą zawsze ukrywałem, tę której nigdy nie chciałem nikomu pokazać. A Alkohol widział, że swoją osobowością sprawia mi on ból. I śmiał się ze mnie. Wiedział, że ma nade mną władzę. Wiedział, że jest lepszy. Że niczego nie musi ukrywać. Że poprzez samo bycie sobą już może nade mną triumfować.

Chciałem uciec od niego wzrokiem, spojrzeniem szukałem nieba. Jednak tego dnia czarna kawa rozlana po horyzoncie była bez gwiazd. Wielka szkoda, gwiazdy są takie piękne.

Alkohol zaczął pokazywać mi zdjęcia i filmy. Sytuacje, które się wydarzyły i sytuacje, które nie wydarzą się pewnie nigdy. Wszystkie te rzeczy, o których za wszelką cenę chciałem uniknąć.

Patrzy się na mnie. Wie, że ja się patrzę na niego. Patrzymy się na siebie wzajemnie. Nie chcę, żeby się patrzył. Jego patrzenie tak bardzo przeraża moje patrzenie. Jego patrzenie staje się moim patrzeniem. Teraz już patrzymy na to samo w ten sam sposób. Jedyny właściwy sposób.

Ja zawsze chciałem być artystą. Ale nie takim sławnym czy bogatym. Takim zwykłym. Takim artystą, który może bez skrępowania nazywać się artystą. Ale uciekałem od tego. Nie chciałem się do tego przyznać. Dalej mam z tym problemy.

Śpij ma Emilio, śpij…

Widziałem siebie. I widziałem ją. Widziałem nas.
Ona była w centrum. Ja stałem z boku. Stałem i patrzyłem się tylko na to, co robi. Nie chciałem jej przeszkadzać. Nie chciałem się odzywać, zakłócać jej spokoju. Ona była tym, kim ja zawsze chciałem być.

Malowała.

A malowała przecudnie. Pociągnięcie za pociągnięciem. Ruch dłoni za ruchem dłoni. Wszystko przemyślane. Wszystko precyzyjne.
Gdy zaśniesz minie ból…

A ja się odsuwałem. Było mi coraz bardziej wstyd. Czułem wstyd, bo jej zazdrościłem. Zazdrościłem kobiecie, którą kochałem w naprawdę pokrętny sposób. Chciałem dla niej wszystkiego co najlepsze.

Gówno prawda.

Skoro chciałem, to dlaczego jej zazdrościłem?

Uciekła kropla krwi…

Nie mógłbym być taki, jak ona.

Ona jest niedościgniona. Nie jest idealna. I właśnie dlatego jest niedościgniona.
Boję się tego, że mógłbym jej zaszkodzić. Przerwać tę magię tworzenia.

Z kącika twoich ust…

Ona jest twórczynią czegoś, co oddziałuje na zmysły. Jest artystką. Jak można w ogóle próbować równać się z kimś, kto oddziałuje na twoją duszę? Kto sprawia, że marzysz, że czujesz, że podziwiasz piękno.

Wiedz, że już nie ujrzysz tej…

Alkohol się ze mnie śmiał. Władał mną. Był panem. Do czasu.

W końcu zaczął przegrywać. To była chyba kwestia świadomości. Im ja czułem się silniejszy, tym on stawał się słabszy. To ja byłem jego słabością.

Dla której chciałeś żyć…

Padł przede mną na kolana. Zaczął płakać. Ja byłem zły, bo nie potrafiłem zebrać się na współczucie. 
Błagałem, żeby przestał, gdy zaczął lizać mnie po rękach. Nie chciałem tryumfować. Było na to za wcześnie. Przecież mieliśmy odbyć walkę. Przecież mieliśmy dalej pokazywać sobie różne wizje. Mieliśmy się razem wyniszczyć.

Lecz ona zrodzi się…

Ale Alkohol nie chciał walczyć. Mnie też wszystko zrobiło się obojętne. Stwierdziliśmy obaj, że możemy żyć razem. Wspólnie. Razem się wspierać, razem upadać, razem wstawać.

Z przelanej tutaj krwi.


Niestety. Gdy obudziłem się rano, go nigdzie nie było. Zostałem sam. Zostały mi po nim tylko puste butelki. Puste tak jak jego słowa.

Z pamiętnika wariata

By : Unknown
Dobra jest, tym razem tekst Bartka Dubiaka. Jak ktoś czyta Kwadraturę, to wie, czego się może spodziewać. A jak ktoś nie wie, to niech przeczyta ten, a potem poszuka innych jego wpisów. Tyle ode mnie. Aha, jeśli nie zrozumiecie któregoś fragmentu tekstu, nie martwcie się. Ja też nie jestem w stanie tego ogarnąć.




Idę.wracam.szkoła.wieczór.samotny.sam.muzyka.książka.gówno.Piątek.

Z PAMIĘTNIKA WARIATA. porozmawiaj ze sobą.



Wiesz jak czuje się po powrocie ze szkoły do domu w piątkowy wieczór? Tak po prostu, wiesz?

Czuję się jak puszka konserwy wrzucona między słoiki z czerwoną fasolą. trafiony w dziwny sposób, rzucony i ustawiony przypadkiem. to jak wkraczać w nowy świat, tylko bez szczelnie określonego celu, bez adresu kreskowego na plecach, z ryzykiem - bez twardego hermetycznego zamknięcia.

Wiesz co dzieje się ze mną siedzącym sam na sam ze sobą w pokoju? Tak po prostu, wiesz?

Rzucam się w ciepłą od tygodni ścianę, pochłania mnie w pełni, choć odraża ją zapach wczorajszego piwa, wypitego za smutki, wychlanego za nią. Nigdy mnie nie docenia, chyba stara się mnie zagiąć, złamać w pół, choć zna żelazność mego rdzenia. Jest taka odważna i beznadziejna. Co się stanie kiedy żarówka świecąca z mocą sześćdziesięciu watów, stłuczona i sklejona kawałek po kawałeczku, wkręcona do przewodu zaświeci? Stanie się ciemność. Bo coś rozjebane, rozpierdolone i rozbełtane nawet po dobrej radzie sklejenia do kupy, nigdy nie będzie wysypiskiem czasu przed stłuczeniem. To życie mnie czegoś uczy, chyba że nie żyję i nie dostrzegam nauki życia, a naukę własną. Może uczę się sam, może uczę innych, może innych nie ma? Nie wiem. Nie mnie to oceniać, zostawię to innym. inni inność innych innego inna innej inności innowacyjności inni Dociera do mnie strach. Taki mały pan, w beżowym kapeluszu. Ładnie choć przesadnie ubrany. Lubię przepych. Podnieca mnie. Ten pan mnie podnieca? To inność jakaś? czy są inni ,żeby odpowiedzieć? Inni, czy to jakaś inność? Ma czarne wygodne buty, przeplatane złotą nicią, zwieńczone złotą sprzążką. Płaszcz taki długi, długi, długi, do ziemi chyba, może dłuższy. I ta apaszka, w niej jest wszystko. Ma wszystkową apaszkę. On tak przychodzi, odwiedza mnie, często bywa, pije kawę. Często wymyśla niestworzone historie jak ta z siedzeniem na suficie. On jest śmieszny, hahahaha. To nie miało nigdy miejsca.

Wiesz jak radzę sobie ze strachem w piątkowe wieczory? Wiesz jak? Tak, po prostu wiesz?

On zawsze przychodzi elegancko ubrany, tak przesadnie. Lubię przepych. W takim bezowym kapeluszu. Kiedyś jak starczy czasu narysuje ci jego wygląd i usposobienie. On zawsze długo siedzi. Chce herbatę. Nie podaję mu zwykłej , tylko tę indyjską, arabikę, odziedziczoną po babci, zapisała mi ją w testamencie. Jestem największym zaszczytem rodziny, no. Pijemy tę herbatę, mało jej pijemy. Dużo się wylewa na podłogę, na nasze głowy. Nie mam stolika pijemy na kloszach żyrandola. Pijemy sobie na suficie wiesz? sufit sufitem sufickie sufitowe sufitu spod sufitu znad sufitu pod sufitem obok sufitu Rozmawiamy o naszych wspólnych problemach, rozmowa pomaga, czuje się przy nim coraz to nowo otwieraną konserwą, non stop kupowaną, pochłanianą, aż do śmierci, albo do czegoś większego, do znudzenia, do niechcenia, do wymiocin. On mnie ogarnia, ale nie ogarnia w sensie ogarniającym ciało, bo nie robimy nic złego i nic ogarniającego. On mnie po prostu wyprzedza wiesz? A ja boje się wymijania i wyścigów. Boję się zatrzymania serca. On o tym wie i odbija mi każde uderzenie, każde bicie, każde puk-puk, rozumiesz? Chciałbym popukać, ale on to szybciej ogarnia.

Wiesz jak jest z dzieleniem piątkowego wieczoru? Jakie strefy są, wiesz? Jakimi prawami się rządzą? Tak po prostu, wiesz?

Jest strefa marketingowa, kiedy sprzedajesz co masz najlepsze. Od rzęs po kości policzkowe, od oczu po mózg i tym podobne. Sprzedajesz i idziesz dalej. Jak oddasz serce to starczy na paczkę fajek. Ja oddałem już trzy. To dobry interes. Tak szybko oddałem serca, a jak długo się okopciłem. To był piękny wieczór, wtedy, po powrocie ściana w pokoju biła mi brawo. Wiesz, to były tak dobre oklaski jak występ pod wieżą Eiffla, albo odczytanie własnego wiersza na zapełnionym Koloseum. Wczoraj zazdrościłem Różewiczowi. Miał cały Rzym u stóp, a Koloseum ubrał w nowe znaczenia. Co on wtedy czytał… coś do matki, żałował że nie pokazał jej morza, a ona tak bardzo chciała, on jej tak długo obiecał. Może sprzedał mózg i nie pamiętał? Albo lepiej! Pamięć oddał. Zapytam o to później. Ten mistrz na bank pamięta. I masz jeszcze drugą strefę, taką bardziej radosną, bo pociągową. Tam ogarniają się wszystkie twoje pociągi, one się mieszają, tańczą, tworzą mieszankę, której żaden samo nazwany chemik nie rozbuduje. Twoje niebo łączy się z każdym innym piekłem tego świata. Wiesz, to działa na zasadzie łączności charakterów, takie przeciwieństwo platońskim połówek. Jak bywasz na haju to wiesz o co biega. Cisza łączy się z krzykiem ginących, najgorszy jest krzyk palonych i prutych, wtedy się dzieje. Wiem, bo koledzy opowiadali, a wiesz nie mam kolegów. Jak zobaczysz geja, to z czym go połączysz? Właśnie, z niczym. Bo dzisiaj to obiekt niezidentyfikowany. Żadnej cioty nie przypasujesz do innej, bo to jest warunek świata. Jak się sprzeciwisz to cię ukamienują i skończysz jak ja, na regale z fasolą. Chyba, że lubisz fasolę, wtedy możesz znaleźć z nią wspólny pociąg, zbratać się. Jak osiągniesz wspólny luft, mogą cię zidentyfikować i możesz być obywatelem tego świata.

Wiesz jak radzę sobie ze stresem w piątkowy wieczór? Tak po prostu, wiesz?

Co? Nie wiem? Kto mówi? Halo? Proszę pana? sobota. 24.01.2013. 00:01. wspominam Wigilię, wiesz?


Jeszcze gówno, czy już sztuka?

By : Unknown
"Każdego dnia trzeba posłuchać choćby krótkiej piosenki, przeczytać dobry wiersz, obejrzeć piękny obraz, a także, jeśli to możliwe, powiedzieć parę rozsądnych słów." Johann Wolfgang von Goethe.

Coraz mocniej irytuje mnie obecna tak zwana sztuka nowoczesna. Nie tak dawno napisałem już o tym, co sądzę o artystach. Poniekąd sam się za takowego uważam, ale nie tak do końca. Celowo dałem cytat kogoś takiego jak Goethe na początek, żebyśmy mogli się wspólnie zastanowić nad tymi jego mądrymi słowami i uświadomić sobie, w jakiej tkwimy obecnie artystycznej dupie.

Tate Modern - rewelacja wystawy w Londynie. Też was nie jara?


No bo popatrzcie, ostatnio ceny za obrazy skaczą coraz wyżej. Szukałem po necie tych dwóch namalowanych kwadratów sprzedanych za miliony, ale ich nie znalazłem, bo na szczęście nie są na szczycie top listy sprzedaży ostatniego roku. No ale ludzie, ja rozumiem, że ktoś ma odmienny gust, jest może uwrażliwiony na jakieś konkretne elementy sztuki. Ale na litość boską, po co pakować od razu w to miliony dolarów?

Powiem szczerze, obecnie jakieś 90% nowo powstałych obrazów wydaje mi się po prostu gówniane. Co więcej, zauważyłem, że im coś bardziej wydaje mi się gówniane, tym większą wartość ma ten syf wyrażany w wielocyfrowych zapisach z symbolem dolara na końcu. I po co?

Nie wiem, może ja nie nadążam za modą (na pewno nie nadążam…), ale mam wrażenie, że my głupiejemy coraz bardziej. I w ogóle ostatnio zauważyłem, że większość pseudoartystów próbuje się wypromować na obrażaniu Kościoła. Ja wiem, może jestem tylko głupim katolem, ale to serio tak ciężko zaskoczyć czymś nowym?

A nie, przepraszam, da się. Była ostatnio w Polsce jedna rzeźba, która się wybiła. Jerzy Szumczyk pokazał światu swą rzeźbę – Komm Frau. Przedstawiała ona Rosjanina gwałcącego kobietę. Niestety, kobieta nie była Jezusem, więc rzeźba została uznana za obraźliwą. No i następnego dnia ją rozebrano. A szkoda, bo polski student pokazał, że można łączyć sztukę z pewnego rodzaju uświadamianiem historycznym.




Podsumowując – dzisiejsza sztuka staje się nowoczesną chyba dopiero w momencie, gdy jest kontrowersyjna, albo tak badziewna, że aż znajdują się na nią chętni bogaci panowie lub panie. Ale sztuka nie może przekazywać sobą nic więcej poza tym, że Kościół jest do dupy. Bo jeśli jakiś biedny artysta spróbuje stworzyć coś, co niesie za sobą jakieś głębsze treści, które być może kogoś tam urażą (ale nie bezpośrednio), no to niestety, ale to już jest tylko bezwstydna próba zaistnienia. Gówniana sprawa, no nie?

O co walczą na Majdanie?

By : Unknown
No i doczekałem się. Na Majdanie doszło do pierwszych ofiar śmiertelnych. Aktualnie to dopiero pięć osób, ale zamieszki zaczynają się robić coraz ostrzejsze. Jeśli z jakichś powodów konflikt na Ukrainie jest ci zupełnie obcy, a nie masz co robić i czytasz teraz tego bloga, postaram się subiektywnie przedstawić ostatnie wydarzenia.



Otóż około dwóch miesięcy temu kraj naszych wschodnich sąsiadów podzielił się na dwa obozy. Jedni chcą być dymani przez Putina, drudzy przez Unię Europejską. A ponieważ rząd raczej woli jeździć z tubką wazeliny do Moskwy, niż do Brukseli, ta druga grupa postanowiła zaprotestować.

No i się zaczęło. Na wyżej wspomnianym Majdanie zaczęto organizować spontaniczny ruch walki o wolną Ukrainę. Na jego czele stanął nijaki Witalij Kliczko. Znany bokser tym razem podjął się ofensywy nie w sporcie, ale w polityce. Kilkadziesiąt tysięcy Ukraińców wyszło na ulicę, zaczęły się protesty. W pewnym momencie swą obecnością zaszczycił wszystkich nawet sam Jarosław Kaczyński (do czego zresztą jeszcze wrócimy). No dobrze, ale po co to wszystko?

No tak, przecież dla walki o wolność. Dla walki o demokrację. Dla walki o lepszy byt. Aha.
Protest ciągnie się już od tygodni. Codzienne starcia protestujących cywili z milicją skupiły na sobie wzrok całej Europy. Pytanie brzmi tylko czy tak naprawdę ta walka ma sens.

Przyjrzyjmy się temu wszystkiemu nieco bliżej. Demonstranci chcą walczyć o wolną Ukrainę. No dobrze, ale przecież to nie jest całe społeczeństwo. Przecież obecny rząd w dalszym ciągu ma poparcie wielu obywateli Ukrainy. Poza tym przecież prezydent Wiktor Janukowycz został wybrany w uczciwych wyborach – demokratycznych. Czyli większość ludzi głosujących chciała, aby to właśnie ten człowiek reprezentował ich naród. A prezydent woli iść w stronę Rosji.

Osobiście nieco dziwię się jego bierności w ostatnich miesiącach. Tu nawet nie chodzi o same demonstracje. Przecież ciśnienie narastało już od dawna. Może nikt nie spodziewał się powstania takiego ruchu, ale czy aby na pewno nie dało się niczego zrobić? Choćby otwartych debat politycznych, wywiadów z ekonomistami…
Popatrzcie, przeciętny Ukrainiec przeważnie jest człowiekiem raczej biednym. W UE niektórzy widzą szansę na lepsze życie. Ale czy nie jest to błędne myślenie? Obawiam się, że ludzie na Majdanie przeceniają siłę Unii, bagatelizują zaś to wszystko, co oferuje im Rosja. Przesadzam? Nie sądzę.




Rosja jest głównym krajem handlowym dla Ukrainy. Ich wstąpienie do UE może okazać się zgubne. Po prostu Putin zamknie dla nich rynek zbytu. W dodatku pewnie wielu młodym Ukraińcom marzy się wyjazd na Zachód. Ale to przecież też szkoda dla kraju (przykładem jest chociażby nasza „zielona wyspa”). Jedna z prawicowych telewizji pokazała w grudniu wywiad z Polakiem, który ma na Ukrainie wielki koncern okien. Jak sam stwierdził, dla niego zamknięcie rynku na ukraińskie towary przez Rosję oznacza zamknięcie biznesu. Dlaczego? Ano dlatego, że tam trafia 90% jego produktów.

Poza tym Ukrainę mogą chcieć wydoić też kraje zachodnie. Chociażby takie Niemcy zaleją ich swoimi towarami. A to wykończy tamtejsze małe firmy. Zauważmy, że produkty ukraińskie nie są najwyższej jakości i rynku zachodniego nie zawojują.



No i sama forma protestów…Matko, media w Polsce czepiały się Marszu Niepodległości, gdzie w zasadzie straty finansowe były niewielkie. Natomiast sytuacja na Majdanie jest dla nich formą walki o lepszy byt. Ale o lepszy byt dla kogo? No i czy protest musi oznaczać rzucanie kamieniami i koktajlami mołotowa w milicję? Dziś zginęli ludzie. Sytuacja wymknęła się już spod kontroli.

No i po co tam Kaczyński? Otwarte poparcie opozycji tylko pogorszy nasze stosunki z Rosją. A i przecież Janukowycz wciąż jest prezydentem i dobrze widzi, kto jest po jego stronie, a kto przeciwko.
Dla samej Polski najlepsza jest sytuacja neutralna. Taka, gdzie Ukraina nie idzie ani w stronę UE, ani nie zacieśnia więzi z Rosją. BTW, ceny gazu Rosjanie im też mogą łatwo podwyższyć, gdyby opozycja faktycznie doszła do głosu.


Jak dla mnie cały konflikt jest źle prowadzony przez obie strony. Teraz nie ma już chyba pokojowego rozwiązania. Musi zostać przelana krew. I mam dziwne wrażenie, że będzie to krew przelana nadaremno. 





No i tradycyjnie - spodobał ci się post? Udostępnij!

Szlakiem połamanych róż..

By : Unknown
Dobra, dziś temat zgoła inny. Tak jakoś zbliżają się powoli walentynki, więc naszła mnie myśl o napisaniu czegoś w tych klimatach. Otóż uważam, że nie ma czegoś takiego jak „ta jedyna osoba”. A przynajmniej nie do końca.



Śmiem twierdzić, że na świecie istnieją tysiące partnerów, z którymi moglibyśmy z powodzeniem spędzić życie. Dlaczego więc przeważnie mamy tylko jeden obiekt westchnień? Otóż moim zdaniem z powodu uczuć. Mam wrażenie, że moglibyśmy pokochać setki osób indywidualnie, ale nigdy dwóch jednocześnie. Nie rozumiecie?

Grać czy nie grać?

By : Unknown
Dziś będzie o formie spędzania czasu. A konkretniej o spędzaniu go na graniu. Co o tym myślicie? Zaczął się właśnie czwarty sezon w League of Legends i można to było odczuć. Serwery przez pierwsze trzy dni był tak obciążone graczami, że aż producenci gry byli zmuszeni je na jakiś czas zamknąć. Gra na co dzień jest przygotowana na miliony graczy dziennie. Teraz ich liczba okazała się zbyt przytłaczająca.



Kiedyś już pisałem o sensie grania, choć nie było to na tym blogu. Generalnie dalej uważam, że grać warto. Natomiast ważny jest umiar. Osobiście sam ostro nołlajfiłem. I po części czuję się z tego powodu wypruty egzystencjalnie. Wiecie, po kilku godzinach człowiek ma dość, ale wciąż trzeba gdzieś dojść, coś osiągnąć.
Nie chcę robić z tego psychologicznego tekstu. Bardziej zależy mi na powiedzeniu wam o dwóch osobach, dla których w granie jest czymś więcej niż tylko spędzaniem wolnego czasu. Jest swego rodzaju szansą na lepsze życie. I to niekoniecznie dla siebie.

Z kurzu otrzepany...

By : Unknown
Gdy publikowałem tutaj Leżę, jakoś poczułem, że pewien etap w moim pisaniu dobiegł końca. Zwykle jest jednak tak, że coś się kończy, a coś innego znów zaczyna. W każdym razie (Ha! Tym razem pamiętałem, żeby napisać ten zwrot poprawnie) poprzedni tekst uważam za najważniejszy w życiu. Nie wiem w sumie nawet dlaczego. Ani on nie powala stylem, ani nie ma jakichś mądrzejszych myśli. Ale jest mój, po prostu mój.



I tak sobie od tygodnia przejrzałem całego tego bloga. Ale dosłownie – całego. Każdy wpis, wszystkie komentarze, blogi niektórych osób komentujących. I powiem szczerze, że zbiera mi się na takiego blogowego pawia. Kwadratura miała być moim kątem w sieci, gdzie będę publikował swoje teksty. Od samego początku brakowało tej stronie jakiegoś konkretnego charakteru, kierunku. I dalej go brakuje.
Najgorsze jest jednak to, że wcześniej pojawiały się tutaj wpisy, które mogły wzbudzać jakieś emocje. Nie chodzi mi o sztuczne kontrowersje, po prostu były to tematy ważne. Jednak te w moim mniemaniu dobre wpisy są oddzielone wpisami nie tylko słabymi, ale i daleko odchodzące od felietonów czy choćby potoków myśli.

- Copyright © Kwadratura Koła - Date A Live - Powered by Blogger - Designed by Johanes Djogan -