No, egzaminy maturalne już za mną. Przynajmniej te, które
były obowiązkowe w części pisemnej. O nich będzie też dzisiejszy tekst. A także
o tym, dlaczego nie widzę sensu matur (edit: to jednak będzie innym razem).
Zacznijmy od tego, że czytając różne portale i oglądając TV
doszedłem do wniosku, iż większość osób uważa tegoroczną maturę za ciężką.
Zwłaszcza obowiązkową podstawę z matematyki.
Przypuszczam, że faktycznie średniemu uczniowi egzaminy te
mogły sprawić problem. Przyjmijmy więc założenie, że tegoroczne matury (ale
tylko te obowiązkowe!) były trudne. Co zrobić z tym faktem? Moim zdaniem nic,
tylko się cieszyć!
Na pytanie dlaczego odpowiedź jest dość prosta. A brzmi ona:
bo trudna matura jest sprawiedliwsza. Już spieszę z wyjaśnieniem. Załóżmy, że
mamy dwóch uczniów. Dajmy na to Jacka i Tomka. Ich matura jest banalnie prosta,
chłopcy piszą ją na bardzo wysoki procent. Tak samo jak większość maturzystów.
I co wtedy? Otóż wtedy uczelnie mają problem. Obaj mężczyźni chcą iść na prawo. Robi się zamęt. Matura była prosta, każdy
ma dobre wyniki, ciężko jest wskazać, który uczeń jest lepszy. Wiadomo,
decydują jeszcze przedmioty dodatkowe – ale co jeśli i one były proste?
Wtedy oczywiście uczelnia ma problem, o być albo nie być
Tomka i Jacka mogło zadecydować jedno głupie zadanie. Tomek, choć generalnie
lepszy i pilniejszy uczeń - nie trafił raz w klucz. Jacek, choć gorszy –
trafił. I co się dzieje? Zostaje przyjęty Jacek.
Oczywiście sytuacja jest uproszczona, ale mam nadzieję, że
rozumiecie mój tok rozumowania. A teraz drugi wariant (chyba tegoroczny) –
matura jest trudna.
Jacek zdobył 60%, niektóre zadania go przerosły, nie był w
stanie ich rozwiązać. Podobnie jak połowa jego kolegów, niektórzy nie zdali w
ogóle. A Tomek? A Tomek napisał na 90%, dzięki wyższemu poziomowi lepiej
zarysowała się różnica pomiędzy chłopcami. I w ogóle innymi maturzystami. Dzięki
temu uczelnie mogą trafniej i sprawiedliwiej podejmować decyzje o tym, kogo
chcą przyjąć.
Teraz rozumiecie? Trudna matura oznacza egzamin
sprawiedliwy, wiadomo, raz trafi się na pytania z materiału, który sobie
przyswoiłeś lepiej, innym razem na takie, z których niewiele powtarzałeś. Tu
też liczy się szczęście. Jednak generalnie prawdopodobieństwo trafnej analizy
umiejętności ucznia jest większe, gdy matura jest trudna.
Jeszcze inną sprawą jest fakt, że tegoroczna – ciężka matura
mogła mieć inny podtekst. Ciężka matura – gorsze wyniki. A w przyszłym roku
wchodzi nowa podstawa…I już nasze polskie „szpece” od edukacji będą mogły
powiedzieć, że stara podstawa była gorsza, bo wyniki były słabsze, a teraz jest
nowa no i sami zobaczcie – jak to pięknie ją uczniowie piszą!
Moim zdaniem tegoroczna matura faktycznie miała kilka cięższych zadań. Jednak były też zadania banalne. Także myślę, że 30% powinien mieć każdy co bardziej rozgarnięty uczeń. Za to potem robi się już coraz większa przepaść - i bardzo dobrze.
Ten tekst wyszedł mi względnie długi, miało być coś jeszcze,
ale już sobie podaruję – powiem tylko, że kolejny będzie o tym, jak polskie
szkolnictwo jest nieprzystosowane do nauki uczniów prawdziwego życia na tle
innych krajów Europy.
Mój znajomy zrobił zabawne gifty o maturach z
polskiego i
matmy, polecam oblukać, nie pożałujecie.
Chyba jednak była łatwa, bo tłumaczysz swój tok rozumowania tak rozwlekle, jakby wszyscy czytelnicy takimi słabszymi uczniami. Wystarczyłoby kilka zdań.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z tym, że matura powinna być trudniejsza, choć z drugiej strony system boloński na studiach miał umożliwić studiowanie każdemu każdego kierunku, dlatego też nie ma egzaminów wstępnych. Szkoda, że nie napisałeś dlaczego nie widzisz sensu matur, to byłoby ciekawsze. Moim zdaniem matury mają sens, ale nie ma go ich waga. W Polsce egzaminy nie są sprawdzianem postępów - doszło do tego, że jest odwrotnie i to cały cykl nauczania ma na celu przygotowanie do matury. Według mnie właśnie to jest bez sensu.
Rozwlekle? Cóż, skoro tak sądzisz. :)
UsuńO sensie matury, a raczej jego bezsensie napiszę niebawem. Po prostu będzie trochę cyferek i nie chciałem ich pakować do tego tekstu. A egzaminy wstępne byłyby naprawdę dużo lepsze od tego, co mamy teraz.
Ostatnie dwa zdania bardzo trafne.
chciałabym się zmierzyć z tegoroczną maturą :) ja pisałam wtedy, kiedy był pierwszy rok obowiązkowej matmy i zrobili banalną. i tak, tak jak piszesz, są zadania tak proste, że w zasadzie każdy powinien zdać.. przykro się robi, że ludzie nie są w stanie uruchomić podstawowych pokładów logicznego myślenia, zeby uzbierać 30 pro z matmy :<
OdpowiedzUsuń