Stwierdziłem
ostatnio, że historia, którą poznajemy w szkołach, kończy się stanowczo zbyt
szybko. Wiele ciekawych postaci nam umyka, zapominamy (ba, w ogóle się nie
dowiadujemy…) o wydarzeniach z życia naszego kraju, które naprawdę zasługują na
pamięć o nich. Dlatego ten wpis chciałbym poświęcić osobie z wieku nie tak
odległego, bo XX – Witoldowi Pileckiemu.
Autorką portretu Witolda Pileckiego jest Magda Sierpińska
Kim był ten
człowiek? Żołnierzem, choć nie tylko. Był też mężem, ojcem, patriotą. Ryzykował
własnym życiem, gdy z własnej woli trafił do Auschwitz. No ale po kolei.
Urodził się
13 maja, 1901 roku w miejscowości Ołoniec. Od małego był wychowywany w
wartościach patriotycznych. Jego dziadek, Józef Pilecki siedem lat spędził na
Syberii za udział w powstaniu styczniowym. W wieku lat 10 młody Witold
przeprowadził się do Wilna. Tam od 1914 roku należał do drużyny harcerskiej, co
było przez władze rosyjskie zakazane. Jest to dość istotna informacja, ponieważ
w roku 1918 wszyscy harcerze starsi przedostali się na tereny odradzającej się
Polski.
Nastał czas,
gdy młody Witold musiał stanąć do walki zbrojnej za ojczyznę. Przez trzy lata
był żołnierzem Wojska Polskiego. Walczył między innymi w bitwie warszawskiej
oraz przy wyzwalaniu Wilna.
Podczas II
wojny światowej walczył w kampanii wrześniowej jako dowódca plutonu w
szwadronie kawalerii dywizyjnej 19 Dywizji Piechoty Armii Prusy. Do 17
października Pilecki brał czynny udział w walkach, następnie rozwiązał swój
oddział i wstąpił do konspiracji.
I właśnie w
tym miejscu przechodzimy do najważniejszej części historii tego człowieka. Podobne
dzieje miało zapewne wielu żołnierzy. Ale tylko Witold Pilecki zdobył się na
tak heroiczny czyn, jakim było wstąpienie do Auschwitz jako ochotnik.
Ilu z nas z
własnej woli chciałoby się znaleźć w obozie zagłady? Ilu z nas zgodziłoby się
dobrowolnie na codzienne cierpienie z bólu i głodu? A on się zgodził.
Rok 1940 był
jeszcze okresem, gdy o niemieckich obozach wiadomo było naprawdę niewiele. Ktoś
musiał zebrać potrzebne informacje, a następnie wydostać się z paszczy lwa.
Pilecki
powiadomił dowódcę Tajnej Armii Polskiej o swoim planie. Następnie specjalnie
dał się złapać podczas łapanki. Tak trafił do obozu jako więzień nr 4859.
Już na
miejscu utworzył on Związek Organizacji Wojskowej. Była to siatka konspiracyjna,
której celem było gromadzenie informacji o Auschwitz, organizacji żywności z
zewnątrz, przekazywanie wiadomości poza druty. Próbowano również zorganizować
oddziały, które mogłyby walczyć podczas ewentualnego ataku partyzantów na obóz.
W jaki
sposób wiadomości trafiały poza obóz? Pilecki rozpracował niemiecki system
ochrony. Jego ludzie zdobyli odzież i broń żołnierzy SS, które wykradli z
pralni.
1943 roku, a
dokładniej 26 kwietnia nocą, przyszła kolej na ucieczkę samego Pileckiego. Wraz
z Janem Redzejem i Edwardem Ciesielskim udało im się przekraść pomiędzy
niemieckimi wartownikami (jak ktoś wie, w jaki sposób to zrobili, proszę o
podanie tej informacji, ja jej nie znalazłem). Idąc wzdłuż torów kolejowych
doszli do Wisły, którą przepłynęli znalezioną łódką.
Dzięki
informacją, które zdobył Pilecki, możliwe stało się zaatakowanie obozu. Jednak
dowództwo AK nie zdecydowało się na taki krok, z powodu dużej liczebności
uzbrojonych Niemców. Za swe zasługi Witold Pilecki otrzymał tytuł rotmistrza.
To jednak
nie koniec jego historii, choć gdyby ona się tu zakończyła, z pewnością można
by ją uznać za szczęśliwą. Nadeszło jednak powstanie warszawskie, w którym
udział wziął również nasz główny bohater. Niestety, w roku 1944 trafił do
niewoli niemieckiej. Gdy wraz z innymi jeńcami został oswobodzony, walczył po
stronie aliantów na froncie włoskim. Później zaś, w roku 1945 wrócił do Polski,
aby dalej działać w konspiracji. Jak dobrze widać, jego życie było ciągłą
tułaczką, zawsze był tam, gdzie potrzebowała go ojczyzna.
Zdjęcia zrobione Pileckiemu przed wykonaniem wyroku
Pilecki nie
dał złamać się Rosjanom, Niemcom, bohatersko walczył na wielu frontach. Aż w
końcu został aresztowany przez Urząd Bezpieczeństwa. Tak, to polscy komuniści z
Eugeniuszem Chimczakiem na czele wydali wyrok śmierci na jednym z największym bohaterów
II wojny światowe.
15 marca
1948 roku zapadł wyrok – Witold Pilecki miał zginąć poprzez strzał w tył głowy.
Egzekucja nastąpiła 25 maja w więzieniu mokotowskim. Dopiero w roku 2012
poznaliśmy miejsce pochówku rotmistrza. Pochowano go tam, gdzie chowano
wszystkie ofiary UB – w Kwaterze na Łączce.
Ciężko jest
mi stwierdzić, dlaczego obecnie nie mówi się o polskich bohaterach narodowych. Nie
chodzi mi teraz tylko o rotmistrza. Historia naszego kraju spisana jest na
zapełnionych krwią kartach. Krwią przelaną przez ludzi, którym zależało nie na
sobie, ale na przyszłych pokoleniach. Ginąc myśleli o nas. To dlaczego teraz
tak rzadko my myślimy o nich?
Problem na
szczęście widzą też inni. Powoli ludzie zaczynają się buntować. Przykłady widać
w muzyce, gdzie Tadek czy Evtis śpiewają między innymi o Pileckim. Ostatnio też
i Magda Sierpińska stworzyła rysunek rotmistrza, który mogliście zobaczyć na górze tego tekstu.
I to jest właśnie budujące. Pomimo tego, że żyjemy w czasach uciekania od tradycji i historii, wciąż znajdują się ludzie, którzy chcą nam jednak pewne wartości przekazać. I chwała im za to.