Najczęściej czytane

Posted by : Unknown sobota, 23 sierpnia 2014

Ostatnimi czasy pisałem głównie dla drobnych gazet oraz nieco większych portali internetowych. Zdziwiło mnie jednak to, że pomimo takiej posuchy na Kwadraturze, od czasu do czasu pojawiają się nowe polubienia na fanpage’u strony czy też komentarze pod tekstami. Nie powiem, zamierzałem już raczej odstawić to moje nieszczęsne blogowanie. Teraz jednak stwierdziłem, że dobrze jest mieć miejsce, gdzie mogę pisać o czym chcę. Miejsce, gdzie nikt nie każe mi cenzurować słów, unikać tematów tabu, pisać na konkretne tematy.

A o czym będę chciał napisać dzisiaj? O sobie, a raczej o moich przemyśleniach, o myślach, które krążą mi po głowie od wielu dni i jakoś nie chcą ulecieć. Także…lecimy.
Moje wakacje okazały się (w sumie to ciągle się okazują) niezwykle pracowite. Wyjazdy, rozjazdy, obozy, spotkania, teraz też praca. A w tym całym gąszczu spraw przewija się także moja przeprowadzka do Torunia. I jakoś tak bierze mnie ostatnio nostalgia. 
Gdy pierwszy raz jechałem rowerem do pracy, w słuchawkach brzmiał głos Kazika – „Coście skurwysyny uczynili z tą krainą” – śpiewał. Słuchając mijałem szare domy, chodniki zawalone papierami i innym brudem. Zastanawiałem się, czy świat naprawdę jest taki zły? 

Obecnie pracuję przy wytwarzaniu aluminium, spędzam więc sporo czasu z ludźmi starszymi ode mnie, bardziej doświadczonymi życiowo. Słuchając ich rozmów, czasem też biorąc w nich udział, doszedłem do wniosku, że nie bardzo pasuję do tego środowiska. Choć są to osoby wspaniałe, towarzyskie, często się śmiejemy, w głębi serca wiem, że jestem tutaj puzzlem wciśniętym na siłę, bo „jak się wepchnie, to będzie pasował”. A ja wiem, że nie pasuję. Za to dużo się uczę. Uczę się pracy, uczę się odpowiedzialności, tak naprawdę w końcu uczę się też prawdziwego wysiłku i szacunku do zarobionego pieniądza. Może dziwnie to zabrzmi, ale lubię podczas wchodzenia do szatni czuć ten specyficzny zapach potu, opiłków aluminium i mieszaniny perfum. Naprawdę jest w tym coś niezwykłego.
Pamiętam, że gdy byłem małym chłopcem, miałem może z 7-8 lat, bardzo lubiłem z kolegami o 14:00 lecieć na most i z niego patrzeć, jak robotnicy wychodzą w jednej wielkiej kolumnie z miejsca pracy. To wspomnienie wróciło do mnie niedawno, gdy wychodząc przez to samo przejście zobaczyłem grupkę dzieci, które się nam przyglądały. Wtedy po raz kolejny w życiu uświadomiłem sobie, jak bardzo się zestarzałem. Jeszcze nie tak dawno byłem głupim bachorem, który niczego nie wiedział o życiu. Teraz wiem co prawda niewiele więcej, może poza zrozumieniem, że życie jest ciężkie, a na wiele rzeczy trzeba sobie zapracować. 

Praca – choć dla mnie bardzo ciężka i wymagająca, o dziwo daje mi cały ogrom satysfakcji. Traktuję ją nieco jak wyzwanie. Gdy znajomi mówili mi, żebym szedł składać aplikacje gdzie indziej, zacząłem się zastanawiać – może faktycznie jest tam tak ciężko jak mówią? Teraz to sprawdziłem, czasem faktycznie jest.

Ale doszedłem też do innego wniosku. Szkoła fatalnie przygotowuje do prawdziwej pracy. Mój ostatni tekst był o tym, że Polacy są jednym z najsłabiej prezentujących się narodów pod względem przystosowania do życia. I teraz widzę to na własne oczy.
Jestem w roczniku maturalnym, nadszedł czas wyboru studiów. Dla mnie kierunek był oczywisty, jednak czy to rozmawiając z ludźmi, czy to czytając fora widzę, że dla wielu jakieś konkretne określenie swojego kierunku dalszej edukacji jest zbędne. Często po prostu „idę na studia, bo trzeba iść na studia”. Uważam to za chore i błędne rozumowanie. 

W ogóle widzę w ludziach jakiś straszny zanik wartości. Teraz, gdy spędzam więcej czasu z dorosłymi, niż z rówieśnikami widzę, że jako pokolenie (w sumie to my i pokolenie naszych rodziców) odstajemy. Wiadomo, niektóre rzeczy przychodzą z czasem, ale łatwo jest zaobserwować pewien regres.
Mam wrażenie, że głupiejemy na skalę masową, wmawia się nam, że najlepsze wartości to brak wartości. Idąc chodnikiem mam czasem odczucie, że mijam ludzi bez marzeń, ambicji, idei…Co gorsza, czasem z marzeniami, ambicjami i ideami, ale z dominującym strachem przed ich realizacją. Co jeszcze gorsza, czasem zastanawiam się – czy i ja do nich nie należę?

Plujemy na państwo (czasem słusznie), plujemy na Kościół (czasem słusznie), plujemy na rodzinę (to mnie akurat bardzo boli), ale zastanówmy się – co jest w nas takiego, że nie potrafimy już dostrzec piękna świata? Bo on jest piękny - jest piękny w ludziach mijanych na ulicy, jest piękny w uśmiechu rodzica, gdy mówimy mu jak bardzo go kochamy, jest piękny w eucharystii, gdy w niej uczestniczymy, jest piękny, gdy z dumą śpiewamy hymn naszego kraju. Tak naprawdę jest masa codziennych sytuacji, gdy można by się uśmiechnąć i powiedzieć do siebie: „kurczę, życie jest piękne!”. Ale często tego nie robimy. Na widok uśmiechniętego człowieka prędzej wyjdą z nas drwiny niż odwzajemnienie. W ogóle te pozytywne wartości są ostatnio piętnowane. Oczywiście, każdy ma własne wartości, powiecie. Pewnie, ale są też i te uniwersalne. A obecnie idziemy w jakimś dziwnym kierunku. Chciałbym powiedzieć, że zmierzamy ku nikąd. Obawiam się, że jest jednak jeszcze gorzej – zmierzamy do świata bez wartości.

Tekst może wydawać się pesymistyczny, jednak piszę go z lekkim uśmiechem na ustach. Uśmiechem, ponieważ wiem, że wciąż na tym świecie są osoby, którym zależy. Osoby, które wstając z łóżka mają konkretny cel na to, dokąd zmierzać ma ich życie. Uśmiecham się też, ponieważ tak sobie myślę, że należę do grona tych osób. I życzę wam, abyście i wy do nich dołączyli.

Pozdrawiam wszystkich stałych i nowych czytelników. Może i nie ma was wielu, ale postanowiłem pisać choćby i dla garstki. A i nie przeczę, że również robię to dla siebie. 

PS Oczywiście komentarze są mile widziane. :)

{ 4 komentarze... read them below or Comment }

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Na widok uśmiechniętego człowieka prędzej wyjdą z nas drwiny niż odwzajemnienie.'

    Bardzo niezwyczajnie cieszę się z pojawiania tego tekstu. Niezmiernie.
    Po pierwsze, co jest dość istotne, niezwykle kreatywnym ludziom przychodzi zbieranie tego typu przemyślen podczas zwykłego spaceru czy drodze z domu do pracy, Znam to z autopsji. Zazwyczaj droga z przystanku do liceum dostarczała mi tygodniowych refleksji, coraz to bardziej rozkładanych na czynniki. Z moich obserwacji starego pokolenia, a nasłuchałes się o moim dziadku, wynika jedno- studia kształtują charakter, Staje się to czymś najcenniejszym co można wynieść z wykładowych sal. Realizacja marzeń daje podstawy do spędzenia w sposób jaki się chce, reszty życia. A najbanalniej piszac, wszystko jest możliwe. Wszystko.

    Przestrzegać powinno się jedynie przed wpieraniem w siebie, wciskaniem na siłę, popełnionego błędu czy złego wyboru. Lub Fifty-Fifty; zbudowac na jego gruncie pałac(jeden z wielu), badz nie kupić gruntu i jeżeli istnieje taka możliwość dokonać zamiany.

    Moja złota mysl: Kiedy zgaśnie nad Wami słońce, stańcie się nim sami. Bedzie trudno, będzie ciężko. Za to pozniej jaka wygoda.
    (Pani Świrczyńska w swej poezji działa cuda)

    PS Maciej, liczę na Poznańsko-Toruńskie wymiany. Jako, że piszę ten komentarz drugi raz, i nie wiem czy tym razem podepnę się pod googlowskie konto, ażeby nie pozostawać anonimowym frendsem, podpiszę się- Bartek. Powodzenia!


    OdpowiedzUsuń
  3. Też widzę wokół "podstarzałą młodzież". Piszę podstarzałą, bo pełną obojętności i rezygnacji, nie zapału i ambicji jak powinno być. Historia lubi się powtarzać, może to jakiś nawrót dekadentyzmu? Właściwie obserwuję go od kilku lat. Złapałam się nawet na myśli, że żałuję, iż w 2012 nie było żadnego końca świata.
    Ale sam o sobie napisałeś, że się zestarzałeś. Nie wiem dlaczego takie słowo. Czy nie raczej dorosłeś, dojrzałeś, zmężniałeś, spoważniałeś... itd.? Czy przypadkiem mimowolnie nie należysz do pokolenia bez wartości, mimowolnie się z nim identyfikujesz?

    W gruncie rzeczy dobry tekst. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem w drugiej liceum i nawet się zgadzam- moi rówieśnicy nie mają celu ani planu na przyszłość. Ja też nie. Wydaje mi sie, że powodem tego jest też to, że koncząć gimnazjum musiałam właściwie zadecydować o całej dalszej edukacji. Nie mogłam iść do ogólniaka, jak rodzice, musiałam się "sprofilować"... i nie mam juz właściwie szans aby iść na studia np. fizyczne. To nie podoba mi się w systemie edukacji.

    Nie weim, jak było dawniej, ale czy naprawdę w Polsce Ludowej ludzie byli weselsi? Chyba nie. Ludzie nie byliby szczęśliwi nawet w raju, jesteśmy gatunkiem, który musi narzekać, jedni mniej, inni więcej. jedni potrafią planować, inni czekają aż życie samo się potoczy. To nie naród, ani nie czasy to warunkują, moim zdaniem.

    OdpowiedzUsuń

- Copyright © Kwadratura Koła - Date A Live - Powered by Blogger - Designed by Johanes Djogan -