Oczy Michała zrobiły się okrągłe ze
zdziwienia, usta rozwarły się w niemym krzyku. Powoli ruszył w stronę okna, nie
spuszczając wzroku z dziewczyny. Nagłym ruchem zacisnął drżące dłonie na
parapecie. Ona tam stała, stała przy drzwiach z bardzo niepewną miną. Obok niej
mężczyzna, którego twarz nie wyrażała nic, prócz obojętności. Znał go, widział
już wcześniej, rozmawiał z nim. Jego usta się poruszały, mówił coś, ale Michał
nie był w stanie usłyszeć ani słowa. Głuchy odgłos, jakby bębna, wypełniał mu
całe ciało. W głowie nie mógł odnaleźć żadnej myśli, nic, tylko pustka. Stary
skończył mówić, spojrzał na dziewczynę. Ta długo milczała, w końcu oderwała
wzrok od chłopaka i krótko coś odpowiedziała. W tym momencie Michał zdał sobie
sprawę, że ten irytujący dźwięk, to bicie jego własnego serca. Był pewien, że
pozostała dwójka też go słyszy. Poczuł nagłe zawroty głowy. Brudna podłoga
podskoczyła, tył głowy zapłonął żywym ogniem, perkusja serca umilkła. Zapadła
ciemność.
*
- Pobudka, Lotniku.
Michał miał wrażenie, że wynurza się spod
wody. Zaczerpnął powietrza głęboko do płuc, usłyszał już dużo wyraźniejszy
żeński głos. Powoli otworzył oczy.
- Jak się czujesz? Nie, nie, nie podnoś się,
leż jeszcze.
Obraz powoli zyskiwał ostrość, jednak z
każdym ruchem tył czaszki nieznośnie go piekł. Zaczął szukać wzrokiem
właścicielki głosu. Z przerażeniem stwierdził, że należy on do dziewczyny,
która rano weszła z doktorem do sali. Zalał go potok myśli, emocji i potu. Co
ona tu robi? Gdzie ON jest? Gdzie mój sztylet? Kim ona jest? I dlaczego mam
wrażenie, że ją znam? Poczuł, że zaschło mu w gardle, nie był w stanie
wykrztusić ani słowa. Dziewczyna dostrzegła panikę w jego oczach i uśmiechnęła
się.
- Hej, słyszysz mnie? Już wszystko w
porządku, pielęgniarka zajęła się twoją głowa. Tak w ogóle, jestem Katie. Katie
Watson. – Znów uśmiech.
- Co… co się… stało? – głos wciąż odmawiał
posłuszeństwa, ale Michałowi udało się wychrypieć jedno zdanie.
- Poleciałeś panie Lotnik, bardzo ładnie
poleciałeś. Głową prosto w kaloryfer. Swoją drogą, całkiem ładne samoloty,
pasjonujesz się tym w jakiś sposób?
- Mam to gdzieś… Mam gdzieś jakieś głupie,
papierowe samoloty…
- Rozumiem, to dla zabicia czasu?
- Tak… Zabicia…
Spojrzał na nią dziko, jakby nie swoimi
oczami. Błysnęło w nich coś niedobrego. Lekko się zmieszała. Czego można być
pewnym przy mordercy? Zwłaszcza tak dziwnym. Tak młodym. „Boże, to jeszcze
dziecko. Kim on jest? I co zrobiła mu ta kobieta? Najbardziej ciekawi mnie
jednak… Z kim rozmawiał, zanim do niego weszliśmy?” Ostatnie pytanie Katie
zadała na głos. Chłopak dłuższą chwilę nie odpowiadał, świdrował ją wzrokiem.
- Nie mogę ci powiedzieć. I tak byś mi nie
uwierzyła… - dodał cicho. Dziewczyna pokiwała lekko głową.
- Nie ufasz mi. Rozumiem.
Uniosła lekko kąciki ust. Michał odwrócił
wzrok. Ten uśmiech coraz bardziej go rozstrajał. Nie przywykł do tego. Nikt
nigdy się do niego nie uśmiechał. Chyba że z pogardą, czy politowaniem. Zamknął
oczy. To jeszcze bardziej wszystko komplikuje. Teraz nie miał wątpliwości.
Dziewczyna do złudzenia przypomina mu Iluzję, jego Iluzję. Nawet jej głos i
sposób mówienia w pewien sposób przypominały mu o niej. Czy może jej zaufać?
Nie, nie, nie! Absolutnie nie! Nie ufać nikomu. Nikt nie rozumie. Musi tylko
wziąć sztylet, potrzeć rękojeść. Porozmawiać z Iluzją. Zanurzyć się w
Imaginacji, w swoim świecie. Teraz, zaraz. Natychmiast. Rozejrzał się po sali.
Od łóżka do ukrytego sztyletu dzieliło go może półtora metra. Jednak między
nim, a jego skarbem siedziała na krześle beztrosko machająca lewą nogą Katie.
Nie wyglądało na to, że w najbliższym czasie zamierza go opuścić. Musi się jej
pozbyć. Tylko jak? Szybko, to jedyne co wpadło mu do głowy. Nie potrafił
pozbierać myśli, krążyły wewnątrz obolałej czaszki jak oszalałe. „Ona nie jest
moją Iluzją, nie może nią być. To niemożliwe!” Jednak dziewczyna z każdą minutą
zdawała się być coraz bardziej do Iluzji podobna. Nie, teraz się jej nie
pozbędzie, musi poczekać. Westchnął zrezygnowany i rzucił przepełnione tęsknotą
spojrzenie w kierunku ukrytego ostrza, a Katie… Katie podążyła wzrokiem w tym
samym kierunku. Spojrzała na Michała pytająco i lekko uniosła brwi. Serce
zabiło mu mocniej. Spuścił wzrok. „Cholera jasna!”.
- Jest tam coś… interesującego? – dziewczyna
uśmiechnęła się. Powoli zaczynał nienawidzić ją za to. Za ten denerwujący
uśmiech, za to spojrzenie, za każde słowo i każdy gest, które zdawały się
krzyczeć „To ja, poznajesz mnie? Jestem twoją Iluzją!” Nie, nie, nie! Ona nie
miała prawa być do niej podobna. Zacisnął dłonie na prześcieradle, wbił oczy w
sufit. – W porządku, nie musisz odpowiadać. Sama mogę się przekonać.
Zerwał się z łóżka zanim dziewczyna zdążyła
wstać. Przeszywający ból zwalił go z nóg, siłą rozpędu wpadł na nią, przewrócił
razem z krzesłem. Zawirowało mu przed oczami. Poczuł intensywny zapach jej
włosów.
- Iluzjo…
Widział ją, widział jej twarz przed sobą, a
raczej twarze, jedna Iluzja, druga, trzecia, czwarta… Zamrugał. Obraz zlał się
w jedno, to nie przyjaciółkę miał przed sobą, a tę irytującą Watson. Obróciła
go, a teraz trzymała za nadgarstki, przygwożdżonego do podłogi. Szarpnął się.
Była cholernie silna.
- Tak się nie będziemy bawić, panie Lotnik.
– już się nie uśmiechała, jej zmarszczone brwi sprawiały, że wyglądała co
najmniej groźnie. – Wrócisz teraz grzecznie do łóżka i albo powiesz mi, co tam
jest, albo sama…
- Dobrze, w porządku! Możesz mnie puścić!
- Nie wywiniesz mi żadnego numeru?
- Nie.
- Obiecujesz?
- Obiecuję, puść mnie do cholery!
Uścisk zelżał. Patrzyła teraz na niego z
góry lekko zaniepokojona. Michał podniósł się na łokciach. Podłoga nagle wydała
się miękka i przyjemna. Opuścił głowę z powrotem na posadzkę.
- Pomóc ci wstać?
- Tu mi wygodnie.
- W porządku. Odpowiesz mi na parę pytań?
Lekko skinął głową.
- Słyszałam o twoich „wizjach”. Doktor
mówił, że opowiadasz o nich na okrągło, jednak jeszcze nic na ten temat od
ciebie nie usłyszałam. Dlaczego?
Milczenie.
- Ja mam czas.
„A ja nie…” dotarło nagle do niego i ryknął:
- Umrzecie wszyscy! Potopicie się we własnej
krwi! Już niedługo. Niedługo…
- Och, to ciekawe.
- Nie wierzysz mi.
- Dlaczego tak sądzisz?
Michała na chwilę zatkało, jednak po chwili
zdał sobie sprawę, że dziewczyna się z niego nabija. Spojrzał na nią ze
złością. Był zły na nią, że udaje zainteresowanie, ale przede wszystkim na
siebie, bo przez chwilę miał przebłysk nadziei, że Katie jest osobą, o której
mówiła Iluzja. Osobą, która mu uwierzy.
- Bo jestem dziwakiem. Jestem inny.
Zamordowałem własną matkę. Nie masz powodów, by mi wierzyć.
- No cóż, nie mogę zaprzeczyć. – zaśmiała
się. „Zupełnie jak Iluzja…” przemknęło mu przez myśl.
- Sama widzisz. Nikt mnie nie rozumie.
- Mówisz, jak zdesperowany nastolatek. Uhm,
wybacz. – po chwili się zreflektowała. – Trzeba być naprawdę zdesperowanym,
żeby zabić. W szczególności matkę… Dlaczego to zrobiłeś?
- Zasługiwała na to. Coś jeszcze chcesz
wiedzieć?
Irytowały go te pytania. Rozmowa z nią nie
miała sensu. I tak mu nie wierzy, a jej podobieństwo do Iluzji jeszcze bardziej
chłopaka rozstrajało. Ona istniała tylko w jego głowie, ktoś taki poza nią nie
mógł egzystować. Nie miał prawa. Ona była jego. Jego głowa, jego Iluzja. Jego
świat, jego Imaginacja. Tylko JEGO. Coś było nie tak. Bardzo nie tak.
Pojawienie się panny Watson komplikowało plany uporządkowania życia, Michał
zdawał sobie z tego sprawę. Musiał pozbyć się dziewczyny. Najpierw jednak
musiał odzyskać swój Skarb.
- Tak. Co ukrywasz za grzejnikiem?
Jakby czytała w jego myślach. Spojrzał w
tamtym kierunku. Już miał odwrócić wzrok, kiedy dostrzegł przy podłodze
czerwony błysk. Krew? Poczuł, że serce zaczyna szybciej mu bić. Spod kaloryfera
zaczynało wypływać coraz więcej krwi, ze szczelin i pęknięć w podłodze również.
Katie tego nie widziała, nadal beztrosko machała nogą na swoim krześle,
czekając na odpowiedź.
- Co ukrywam za grzejnikiem? – kątem oka
obserwował, jak ciemnoczerwona strużka zbliża się do jego twarzy. – Szczęście.
Śmierć. Miłość. Ból.
Michał zaśmiał się histerycznie. Czuł, że
Imaginacja jest blisko. Na wyciągnięcie ręki.
- Ostatnie pytanie na dziś. Z kim
rozmawiałeś rano?
Krew dotknęła jego policzka. Zaczęła
wypływać spod parapetu, ze ścian, skapywać z sufitu. Katie krzyknęła cicho,
zrywając się z krzesła. Michał z zaskakującym spokojem zdał sobie sprawę z
tego, co się dzieje. To Imaginacja. Przyszła do niego. Wymknęła się spod
kontroli. Jego głowa nie stanowi już dla niej granicy. Wstał powoli,
rozchlapując krew i obrócił się w kierunku przerażonej dziewczyny.
- Pytałaś, z kim rozmawiałem? – uśmiechnął
się lekko i spojrzał jej prosto w oczy. Cicho dokończył. – Z tobą.
1. Znowu nieścisłość. Michał i Katie Watson. Troche dziwne. Imiona powinny być polskie lub nie.
OdpowiedzUsuń2. Takie szczegóły jak "machająca lewą nogą Katie" są nieistotne i raczej powinno się ich unikać.
3. Moim skromnym zdaniem rozmowa o zabójstwie matki jest zbyt swobodna, a Katie lekkomyślna prowokując Michała.
To tyle krytyki. Zakończenie pozytywnie mnie zaskoczyło. Szkoda, że tylko zakończenie. Najlepszego nigdy nie zostawia się na koniec xD
PS. Moja kuzynka prowadzi świetnego bloga (wbrew pozorom nie tylko o modzie). Zapraszam w jej imieniu http://dream-berry.blogspot.com/
No cóż, nie ja wymyślałam imiona. Też mi to nie leżało, ale bez sensu byłoby je zmieniać.
OdpowiedzUsuńTakie szczegóły nakreślają ogólny obraz sytuacji, a to dla mnie dość istotne.
Co do ostatniego punktu, ciężko się nie zgodzić. Ale... taki był mój cel. :)
Faktycznie, bez sensu z tym imieniem wymyśliłam. No, ale kolejna osoba może to jakoś wykorzystać, w końcu od tego mamy wyobraźnię :)
OdpowiedzUsuńKontynuacja mi się podoba, zwłaszcza zakończenie. Bardzo ciekawie potrafisz oddać nastrój bohatera.