Najczęściej czytane

Posted by : Unknown czwartek, 31 stycznia 2013



Dziś chciałbym poruszyć temat, który nurtuje mnie od dłuższego czasu. Szczerze powiedziawszy miałem duży problem z zabraniem się do jego pisania. Problem tym większy, że dotyczy on również mnie, w dodatku bezpośrednio.

Być może spotkaliście się już kiedyś z pojęciem mobbingu. Jeszcze kilka lat temu definicja tego wyrażenia dotyczyła głównie szykanowania konkretnego pracownika przez jego szefa. Dziś jednak słowo to należy rozumieć znacznie szerzej. Oto jego definicja, którą znajdziemy w słowniku: Mobbing to cały system psychospołecznych relacji, charakteryzujący się wrogim nastawieniem i nękaniem jednej osoby przez inną lub przez grupę osób. Zjawisko to jest najczęściej skutkiem konfliktu, który z upływem czasu i braku przeciwdziałania nasila się i przybiera postać działania długotrwałego i systematycznie wymierzanego przeciwko innej osobie.


Osobiście z mobbingiem spotkałem się, zarówno jako nękający jak i nękany. Najdziwniejsze jest to, że nie mam pojęcia, skąd w ogóle wzięła się we mnie chęć celowego prześladowania innej osoby. W moim przypadku wszystko działo się w tak zwanym okresie buntu. Można by więc założyć, że jest to zjawisko charakterystyczne dla wieku. Po przejrzeniu kilku forum internetowych zauważyłem, że wielu rodziców stara się w jakiś sposób znaleźć informacje na temat pomocy swoim dzieciom. No właśnie, w jaki sposób udzielić wsparcia ofiarom prześladowań?

Tutaj pojawia się pierwszy problem. Przede wszystkim czasem bezpośrednia ingerencja rodzica jest najgorszym rozwiązaniem. Często taka forma wsparcia tylko pogarsza sytuację. Spróbujmy więc nieco przeanalizować problem mobbingu – kto najczęściej pada jego ofiarą? Otóż według psychologów najczęściej prześladowane są osoby ubogie majątkowo, odstające od reszty rówieśników pod względem wyglądu, czy gorsze (bądź też paradoksalnie) lepsze w nauce. Zauważmy, że przeważnie w szkołach prześladowani są uczniowie nieco odizolowani od reszty rówieśników. Pytanie, co doprowadziło do takiej sytuacji?

Według psychologów geneza problemu tkwi w chęci rywalizacji o pozycję społeczną między uczniami. Innymi słowy ci, którzy są mniej towarzyscy od innych, mogą mieć większe problemy z nawiązywaniem znajomości. Z kolei wtedy liderzy pewnych grup, chcący podkreślić swoją pozycję, dokuczają tym słabszym, wiedząc, że ofiara nie postawi się i da sobą pomiatać.

W moim przypadku było jednak nieco inaczej. W okresie gimnazjalnym, na samym jego początku, zaczęło się niewinnie. Zwykłe dokuczanie dwójce dziewczyn. W zasadzie cały problem wziął się znikąd. Kłótnia o byle głupstwo wystarczyła. Zaczęły się tygodnie wzajemnego oczerniania i wyszydzania. Trzeba postawić sprawę jasno, zachowałem się wtedy jak ostatni dureń. Wraz z kolegami wymyślaliśmy coraz to nowe sposoby na ośmieszenie innych osób. W końcu chyba sami nawet nie zauważyliśmy, gdy stało się to naszym głównym zajęciem w szkole. Co prawda nasze „ofiary” nie pozostawały bierne, czasem i w naszym kierunku usłyszeliśmy kilka nieprzyjemnych słów. Jednak teraz, gdy patrzę na to wszystko z perspektywy czasu, zauważam, że słowa i czyny, których się dopuściliśmy wywołały niepożądany przez nas efekt. Nie będę oszukiwał, nie było mi nawet przykro. Wiele rzeczy po prostu po mnie spływa, wieloma rzeczami się nie przejmuję. A szkoda, bo może gdybym w porę spostrzegł, że zachowuję się jak skończony idiota, to nie dopuściłbym do kilku sytuacji, które potem miały miejsce?

Chyba wszyscy mieli mnie już dość, mówię oczywiście o prześladowanych. Byłem jednak wspierany przez kolegów, więc bawiło mnie niezmiernie to co robiłem. Tak więc kolejne tygodnie mijały na bezkresnej „zabawie” w dokuczanie. Dokuczanie, które w pewnym momencie faktycznie stało się chyba mobbingiem. Nie wiem, w którym momencie ta granica pomiędzy kilkoma złośliwościami a nękaniem została przekroczona. Wiem jednak, że przekroczyłem ją na pewno. Jedna z dziewczyn nie wytrzymywała, co prawda była wspierana przez koleżanki, jednak wiele ze słów, które wypowiedziałem w jej kierunku wzięła mocno do siebie.

Nie chcę opisywać całego zamieszania, jakie wywołałem. Miałem kilka rozmów z nauczycielami, były poświęcane godziny wychowawcze, moi rodzice też kilka razy porządnie mnie opieprzyli. Nic nie pomagało. Dlaczego? Bo dobrze się bawiłem, nie odczuwałem żadnej skruchy. W jaki więc sposób udało się zażegnać toksyczny spór między kilkoma uczniami, do którego doszło? O dziwo bardzo prosto. Jak już wspomniałem wcześniej, miałem wsparcie kolegów. No i na nich właśnie te rozmowy z nauczycielami/uczniami/rodzicami podziałały. Myślę więc, że w moim przypadku najbardziej opłaciło się pozbawienie przyjemności z tego, co się robiło.

Tak więc na początku tekstu wspomniałem, że bezpośrednia ingerencja rodziców może zaszkodzić, prawda? Jednak nie oznacza to, iż powinni oni pozostawać bierni. Według mnie powinny pojawić się rozmowy z wychowawcą, dyrektorem, można by poświęcić jedno spotkanie na wywiadówce. Przede wszystkim trzeba jednak skontaktować się z rodzicami prześladowcza(y) i z nimi starać się zaradzić problemowi mobbingu. W końcu są to ludzie dorośli, to oni powinni mieć największy wpływ na swoje dzieci.

Jednak przypadek lobbingu, który opisałem nie był tym najgorszym z możliwych. Wiem o problemie pewnego gimnazjum, w których wręcz kilkanaście osób prześladuje jedną. Ciężko jest nawet stwierdzić z jakiego powodu, po prostu została wykluczona ze stada. Niestety, zwykle nie kończy się na zwykłych docinkach, banda kretynów szuka cięgle to nowych sposobów na zarówno fizyczne jak i psychiczne poniżenie poszkodowanej.

I znów rodzi się pytanie, co zrobić? Jak można pomóc? No właśnie, jak? Przyznam szczerze, że sam chciałbym to wiedzieć. Tutaj nie ma lidera, cała grupa za swój najważniejszy cel obrała uprzykrzanie życia innej osobie. Nie wiem tylko czy to jeszcze jest „zabawa”, choćby najbardziej idiotyczna. Zastanawiam się, czy w ogóle osoby, które biorą w tym udział, są świadome tego co robią. A może inaczej, czy są świadome konsekwencji, jakie mogą nastąpić. Ja chyba nie byłem…

Najważniejsze w tym wszystkim jest niebycie obojętnym na krzywdę innych. Powinniśmy zawsze być gotowi udzielić pokrzywdzonym wsparcia. Być może nasza pomoc okaże się nieoceniona? Czasem jedna jednostka nie zdziała wiele. Ale co się stanie, jeśli postawi się cała grupa? Wiele nieprzyjemnych zdarzeń możemy uniknąć. Wystarczy zastanowić się nad możliwymi następstwami. Ostatnie pytanie postawię każdemu z was – Czy byście się postawili i pomogli? Ja mam z tym duże problemy.

{ 43 komentarze... read them below or Comment }

  1. Też miałem trochę doświadczenia z mobbingiem. Uważam, że nie da się jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie "Jak sobie z tym radzić?". każdy przypadek jest inny. Różnie zachowują się i agresorzy, i ofiary. A także osoby trzecie (jak rodzice).

    Zacznę od sytuacji, w której występowałem jako nękany. W podstawówce uczyłem się bardzo dobrze, najlepiej z klasy. Spowodowało to (zazdrość, która spowodowała) właśnie coś w stylu mobbingu. Początkowo byłem wyzywany słowem "kujon", później zaczęły dochodzić inne wyzwiska, dot. nawet ubioru. Czy oni zawinili? Tak. Czy ja zawiniłem? Też. za dużo brałem do siebie, przejmowałem się tym. A trzeba było po prostu śmiać się razem z nimi. Ale jak sobie poradziłem? Może zabrzmi to dziwnie, ale pięściami. Kiedy doszło do bójki między mną, a liderem tej grupy, okazałem się lepszy. Nawet od jego kumpli, którzy "starali się "nas" rozdzielić". Zyskałem jakiś szacunek pewnie po tym wydarzeniu, mimo tego, że poryczałem się, gdy ich pobiłem. Tak jakoś często płaczę, nie mam na to wpływu.

    A co ze mną jako nękającym? Taki epizod w moim życiu też był. I w tym przypadku także ofiara nie była bez winy. Oszukiwała kolegów, chamsko się odzywała, była trochę agresywna. Początkowo można powiedzieć, że to on uprawiał mobbing. Ale role się odwróciły i sam został ofiarą. Zaczęły lecieć wyzwiska dotyczące jego tuszy, nazwiska, itd. A ja nic z tym nie robiłem, a nawet czasem brałem udział. I tego teraz żałuję.

    W ostatniej sytuacji, którą chciałbym opisać, można powiedzieć, że nie stałem po żadnej ze stron. Ale też nie pomogłem. W piątej klasie podstawówki dołączyła do nas pewna dziewczyna. Było to już za późno, klasa zżyta, zintegrowana. Jako nowa miała ciężko. Dodatkowo nauczyciele zaczęli ją lepiej traktować - nie zwracali jej uwagi, mniej pytali. A ona cały czas na lekcjach gadała. W klasie wybuchło ogromne poczucie niesprawiedliwości. Dziewczynę zaczęto przezywać, nękać. A kto zawinił tu najwięcej? Właśnie nauczyciele. Nie powiedzieli uczniom, że ta dziewczyna miała ADHD. Gdy się o tym dowiedziano, sytuacja zaczęła się na szczęście uspokajać.

    W skrócie, zawsze wina nie leży po jednej stronie. Ale nigdy nie jest też równa.

    Mysquff (nie używam konta Google, bo tożsamości nie chcę zdradzać).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zgodzę się z tym, że wina zawsze leży po obu stronach. Często dochodzi do przypadków, gdy ofiara kompletnie niczym nie zawiniła. W dodatku nawet próbuje unikać prześladowców - bezskutecznie. Ba, nawet kryje tych, którzy uprzykrzają jej życie przed rodzicami czy wychowawcą. Powiedz mi proszę, dlaczego?

      Są osoby, które są kompletnymi pacyfistami, wolą cierpieć więcej, niż ukarać kogoś cierpieniem, choćby tym zasłużonym. I czy to jest dobre i sprawiedliwe?

      Usuń
    2. Winą może być właśnie to, że nie potrafi (lub nie chce) się postawić. Że się przejmuje. Że próbuje się na siłę przypodobać. Nie twierdzę, że każda ze stron zawsze jakoś tam grzeszy (wersja dla ateistów: popełnia czyny moralnie złe). Uważam, że każda popełniła choć jeden błąd w tych sytuacjach.

      Usuń
    3. Problem jest to, że nie zawsze da się tego błędu uniknąć. Błędem może być jedno spojrzenie w złą stronę, jeden mimowolny uśmiech/śmiech. Błędem może być wędrówka niewłaściwą stroną korytarza...

      Usuń
    4. Po jednym spojrzeniu w złą stronę może nastąpić najwyżej kilka wyzwisk. Czy to już jest mobbing? Uważam, że nie. I właśnie w tym momencie można go zatrzymać. Jak? Pisałem już, jednoznacznej odpowiedzi nie ma.

      Usuń
    5. Wina zawsze leży po stronie krzywdzącego. Bez różnicy dlaczego działa-bez powodu, dla zabawy, z zemsty.

      Usuń
    6. Po pierwsze, nikt nigdy nie działa bez powodu. Zawsze ma w tym jakiś cel, czasem banalny, czasem nie, lecz zawsze chce coś osiągnąć.

      Po drugie przeczytałeś, 2xpoprzedni post? Nic nie sugeruję, pytam się. Jeśli nie to przeczytaj.

      Po trzecie, jak definiujesz słowo "wina"? Między ludźmi najczęściej nie porozumienia mają swój początek na tej płaszczyźnie. Ja definiuję jako błąd, który powoduje jakieś negatywne działanie. I nieważne, czy popełniono go świadomie, czy był moralnie zły. Oczywiście, nie twierdzę, że należy karać nękanych. To nic nie da. Ale powinni wiedzieć, że zawsze można temu zapobiec.

      Usuń
    7. "Po trzecie, jak definiujesz słowo "wina"? Między ludźmi najczęściej nie porozumienia mają swój początek na tej płaszczyźnie. Ja definiuję jako błąd, który powoduje jakieś negatywne działanie. I nieważne, czy popełniono go świadomie, czy był moralnie zły. Oczywiście, nie twierdzę, że należy karać nękanych. To nic nie da. Ale powinni wiedzieć, że zawsze można temu zapobiec."

      To mi trochę przypomina myślenie typu "zgwałcili ją? jej wina, wyglądała zbyt atrakcyjnie"

      Usuń
    8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    9. "Po pierwsze, nikt nigdy nie działa bez powodu. Zawsze ma w tym jakiś cel, czasem banalny, czasem nie, lecz zawsze chce coś osiągnąć."
      Skrzywdzę Cię, żeby osiągnąć satysfakcję. Nie żebym groził. Cel? Staysfakcja chcę ją osiągnąć. I to niby mnie usprawiedliwia? Tłumaczy?
      Przecież mogę się powstrzymać.

      "Po drugie przeczytałeś, 2xpoprzedni post? Nic nie sugeruję, pytam się. Jeśli nie to przeczytaj." Czytałem. Wyraziłem swoją opinię nie krytykując Cię...

      "Po trzecie, jak definiujesz słowo "wina"? Między ludźmi najczęściej nie porozumienia mają swój początek na tej płaszczyźnie. Ja definiuję jako błąd, który powoduje jakieś negatywne działanie. I nieważne, czy popełniono go świadomie, czy był moralnie zły. Oczywiście, nie twierdzę, że należy karać nękanych. To nic nie da. Ale powinni wiedzieć, że zawsze można temu zapobiec."
      Nie zawsze. Przykładowo jeśli z kogoś szydzi się przez jego wyniki w nauce. Banalny przykład. Czy oznacza to, że ma przestać się uczyć, na siłę upaść?
      Winą to, że się przejmuje. Słysząc docinki od niemal wszystkich mijanych osób, popychanie, wyśmiewanie...też byś się przejmował.
      I co zrobisz, jeśli 4-5 osób zaczepi Ciebie samego? Nie ma na tyle odważnych ludzi by w pojedynkę obrazili. Nie przejąłbyś się? Niech będzie.
      Pozostaje jeszcze kwestia godności i dumy.

      Usuń
    10. Zawsze znajdzie się osoba, bądź grupa ludzi, której coś się nie spodoba.. Czy warto przejmować się zdaniem innych? Nie wydaje mi się, to my decydujemy o naszym życiu, nikt nie żyje za nas.. Róbmy to, co uważamy za słuszne, przynajmniej nie będziemy mieli czego żałować..

      Usuń
    11. Tak, ale przy okazji kilka osób dzień w dzień będzie próbowała zamienić nasze życie w koszmar. A przynajmniej jak najdotkliwiej je nam uprzykrzyć. A to dlaczego? Czyżby z powodu zwykłej...nudy?

      Usuń
    12. Brakuje mi tu jakiejś opcji cytowania...

      @Damian Matyniak

      Punkt 1.
      Cel nie zawsze usprawiedliwia. Tak naprawdę to robi to bardzo rzadko. Ale zawsze jest.
      Co do tej satysfakcji, ona to chyba jeden z najpospolitszych celów. Pasje, hobby, sport, wyzwania. Wszystkie robi się właśnie dla niej.

      Punkt 2.
      Napisałem, że nic nie sugeruję. Nie twierdzę, że mnie krytykujesz. Chciałem, żebyś go przeczytał po to, abym nie musiał go kopiować i tu wklejać.

      Punkt 3.
      Przejmowałbym się tym. Pewnie trudno by mi było sobie poradzić nie przeczę. Ale miałbym później pretensje nie tylko do innych, ale też do siebie. Bo mogłem temu zapobiec.
      A o co chodzi z tą dumą i godnością?

      @Inna - Prawda. Lecz chyba każdy lubi, gdy ktoś się z nim zgodzi, pochwali, a nie obrazi czy powyzywa. Taka nasza natura.

      @DoxtraduS - Może z nudy, może z zazdrości. Nie wiemy. Czasami może mieć na to wpływ sytuacja rodzinna.

      Usuń
  2. Trochę nie do końca ten artykuł napisany, bo z początku można było wywnioskować, iż będzie także o tobie jako ofierze. No ale..

    Co do samej przedstawionej treści: Ładnie to ująłeś, że należy sobie pomagać, ale sam przyznaj, że jest to idiotyczne rozwiązanie. Osoba, która zechce pomagać jeżeli nie jest wysokiego statusu w danym środowisku, zwyczajnie również stanie się ofiarą. To musi być ktoś z prześladowców, albo większa ilość osób.

    Co od rodziców szukających pomocy - to wybacz, ale to jedna z najbardziej naiwnych opinii jakie na ten temat kiedykolwiek dało się usłyszeć. Rodzice wywalają dzieci do szkoły i się cieszą, że nie muszą przez 24h na dobę ich oglądać, bo cholery by dostali. Może to brutalne, ale taka jest prawda.

    Poza tym osoby mobbingowane powinny takimi być. Na kozła ofiarnego wybiera się niezdary nie potrafiące się odezwać słowem, aby się obronić. Tu nie chodzi o jakąkolwiek moralność, bo ludzie zawsze będą niszczyć słabszych - dlatego nie mieszkamy już w jaskiniach i świat ruszył do przodu. Osoba mobbingowana sama powinna w końcu się odważyć i powiedzieć nie, albo pokazać, że po niej to spływa co inni sobie myślą.

    Sama pamiętam, również z czasów gimnazjum taką koleżankę z klasy - pamiętam, że tak w naszej klasie była wyśmiewana, że nie przychodziła w ogóle do szkoły, a wychowawczyni zaczęła się nawet zamartwiać, że coś jej się może stać. G. była spokojną osobą - jedną z tych nieśmiałych, nikomu w drogę nie wchodzących, a co za tym idzie - idealną ofiarą. Bogata nie była, to widać było po ubraniach jakie nosiła. Pamiętam jak chłopaki ją cały czas "omen" przezywali, dziewczyny jak to dziewczyny - trochę poważniejsze. W końcu nauczycielka zwołała jakieś spotkanie żeby porozmawiać o zachowaniu w stosunku do dziewczyny i tak to się skończyło. W sumie historia jakich tysiące i nikogo później to nie obchodziło, bo znaleźli sobie inne rzeczy do obgadywania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz przypomniało mi się, jak Gregu kiedyś Ciebie nazwał. :D

      W sumie to masz dużo racji, nie we wszystkim się z Tobą zgadzam, ale to chyba tylko kwestia poglądowa. Zresztą, to co mówisz to prawda. brutalna, owszem, ale i prawdziwa.

      Usuń
    2. Co jak Gregu mnie nazwał ? Co to za obgadywanie panowie???
      A tak serio - chodzi ci o zrzędliwą babę, czy mam jakiś inny przydomek?
      Wal jestem ciekawa :)

      Usuń
    3. Mówiłem oczywiście o tym pamiętnym Wstępniaku sprzed kilku miesięcy. :) Ale to chyba była Wielka Zrzędliwa Baba, no nie? :D

      Usuń
  3. Rodzice? Psycholog? Nauczyciele? Obiektywnie, nie mam pojęcia. Subiektywnie? Śmiechu warte.
    Rodzice może i się przejmą, wtedy z "kujona" zrobi się "ciota", jest gorzej.
    Psycholog? Gówno wie i zrobi. Owszem, oficjalnie podejmie jakieś kroki, załagodzi sytuację. Szkoda tylko, że jego nie obchodzi ofiara ani faktyczny, nieoficjalny stan...on ma w miarę ładnie rozwiązać sprawę, by nic się nie wydało.
    Nauczyciele? Czy naprawdę im się chce? Sami mają dość, nawet ich rozumiem.

    Można być ofiarą, można być prześladowcą. Odkryłem jeszcze jedną możliwość.
    Nie zniżać się do poziomu idiotów, "mieć wyjebane". Jakie są tego skutki?
    Osoby nieśmiałe będą się nas bały, agresywne ogarnie jeszcze głębsza frustracja, nasilą się wrogie działania.

    Mobbing odczułem na własnej skórze-uczyłem się, powiedzmy, dobrze i nie próbowałem podporządkować szaremu tłumowi. Nie twierdzę, że brak tolerancji (muzyka, ubiór itd.) był nieuzasadniony. Nie mogę też powiedzieć, żeby nie miało to negatywnych skutków nawet teraz, w końcu od pierwszego półrocza czwartej klasy podstawówki stałem się lokalnie znany, z czasem coraz bardziej. Zdarzało się nie iść do szkoły pod wpływem presji środowiska szkolnego. Wymioty, bóle, strach. Panika? Chyba też. Raz, dwa w tygodniu? Przewrażliwienie, słaby charakter, nierozwinięta psychika? Nie potrafię siebie ocenić. Co jest pewne, dzięki temu szybciej dojrzewałem, negatywnych skutków nie wymienię, zdecydowanie nie publicznie...
    Jedyne czego żałuję? To, że słuchałem rodziców. Bądź grzeczny, nie bij się, słuchaj nauczycieli. Wystarczyłoby uporać się z paroma osobami i kilka wielce nieprzyjemnych lat mógłbym uniknąć, może nawet nadal potrafiłbym się odnaleźć w społeczeństwie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 'Wystarczyłoby uporać się z paroma osobami ' myślisz, że to by pomogło? Nie sądzisz, że to by pogorszyło sprawę?

      Usuń
    2. Problemy miałem tylko z tymi, z którymi nie doszło do bójki.
      Czy pogorszyło, nie wiem. Myślę, że to zależy od ludzi..
      Wygrać albo zginąć.

      Usuń
    3. No tak, jest to zależne od ludzi, ale to, że kogoś ignorujemy denerwuje tą osobę, znacznie bardziej , nieprawdaż? Może by było tak, że gdybyś dał sobie spokój i miał ich gdzieś to by sobie odpuścili..

      Usuń
    4. Wcześniej - 'przewrażliwienie, słaby charakter, nierozwinięta psychika',
      a jak jest teraz ?

      Usuń
    5. Denerwuje, przez co nasila się wrogość, dręczyciel wciąga kolejnych znajomych. Poza tym impulsem jest dla nich każdy sukces ofiary ; )






      Jak jest teraz? Chyba to samo. Inna szkoła, nieznany. Nie ma problemu z byciem sobą.
      Co napewno się zmieniło? Brak skrupułów. Kiedyś wierzyłem, że wszystko można wybaczyć, każdy powinien mieć prawo do drugiej szansy.
      Teraz nie miałbym oporów przed zemstą. Może obojętność. Brak współczucia dla tych, którzy krzywdzą innych, choć kiedyś je miałem.

      Usuń
    6. Sorry, że się wtrącam do wątku.

      @Anonimowy - U mnie także bójka rozwiązała problemy.

      @Damian Matyniak - Myślę, że ignorowanie pomaga. Ale nie zawsze. Jeśli dręczyciel robi to z nudów, dla satysfakcji czy zabawy to bez efektów szybko mu się to znudzi.
      Inaczej sprawa wygląda, gdy robi to z zemsty, zazdrości. Wtedy chce po prostu wyrządzić tej osobie jak najwięcej zła.

      "Teraz nie miałbym oporów przed zemstą." - I gdzie ta wspomniana duma i godność? Zawsze wstydziłem się zniżania do takiego poziomu.

      Usuń
    7. Kto mówi o zniżaniu się do czyjegokolwiek poziomu?
      Wierzę w honorowy pojedynek, choć rzadko się go praktykuje.

      Usuń
    8. Cóż skłoniło Cię do takiej wylewności? Artykuł czy też jakieś głębsze refleksje?

      Usuń
    9. Jedno i drugie. poniekąd to prowokacja

      Usuń
    10. Chcesz zwrócić uwagę na swoje problemy?

      Usuń
    11. Nope. Nie posiadam takowych.
      Raczej daję możliwość utożsamienia się, jeśli ktoś przeżył podobne wydarzenia.

      Usuń
    12. Po co miałby niby zwracać uwagę na swoje problemy?

      Usuń
    13. Inna, ciebie o zdanie pytam?

      Usuń
    14. Inna-to było trafne pytanie Anonimu.
      Mógłbym chcieć zwrócić na siebie uwagę, pragnąć litości czy zwyczajnie potrzebować pomocy. Moja wypowiedź może na to wskazywać. Każdy ma prawo pytać. Mam świadomość, że niektórzy ludzie nie radzą sobie ze sobą i szukają zauważenia.

      Usuń
    15. Dlatego, pytałam jak jest z Tobą. Ty zapewne, nie potrzebujesz żadnej z wymienionych opcji.

      Usuń
    16. Ale to ja zapytałam, więc odpowiedziałeś, co innego, gdybyś tak sam z siebie

      Usuń
    17. Inna, masz jakiś ukryty podtekst? Nie chcę się zniżać do twojego poziomu i bluzgać na czyimś blogu, więc ładnie proszę, skończ.

      Usuń
    18. Nie ma podtekstu.. HAHAHA, no bo oceniłaś mój poziom po kilku wiadomościach? To Ty wtrąciłaś się w rozmowe, nie ja, więc z łaski swojej nie sap..

      Usuń
    19. Spokojnie, póki co żadne bluzgi się nie pojawiły. Jakby poziom komentarzy spadł poniżej dopuszczalnego poziomu, to będę interweniował.

      A Damian nie wydaje mi się osobą, która szuka zauważenia.

      Usuń
    20. Sama prowadzę bloga, więc.. a nie jestem osobą, która nie znając kogoś Go wyzywa :) Mi też się nie wydaje, żeby szukał zaintersowania wśród innych :)

      Usuń
    21. Możesz zapodać linka. Jak nie tutaj to na maila.:D

      Usuń
    22. Chyba mogę :) ale na maila ;)

      Usuń
    23. Mail prosty (mam nawet w profilu) - doxtradus@gmail.com :)

      Usuń
  4. Hmmm...Myślę , że spłeczeństwo powoli przyzwyczaja się do "innych" , toleruje odmienny styl ubierania się , inne poglądy , być może to odczucie błędne , a jego wynikiem jest pewność siebie , której nabrałem w ciągu ostatnich lat. Zależy to też od ludzi wokół których się obracamy , w moim przypadku zmiana szkoły na pardziej "elitarną" bya najlepszą z życiowych decyzji. Pokazywane siebie poprzez czynniki zewnętrzne nie jest czymś "dziwnym" , to cecha kogos wyjątkowego , otwartego , chcącego nie przez słowa , ale wygląd pokazać co czuję , i jak widzi niektóre sprawy czy rzeczy.

    Mobinng? Zawsze był i będzie , spotkamy się tylko z bardziej nasiloną jego twarzą ,
    To co dzieje sie w szkołach przechodzi ludzkie pojęcie , nigdy nie dręczyłem człowieka z powodu jego inności . Podziwiam takich ludzi.Sam jednak padłem ofiarą tego procesu ,ale rozpisywać sie na ten temat nie będę , było? Minęło , zyję dalej. Teraz kiedy jestem już prawie pełnoletni z innym spojrzeniem patrzę na tych krzywdzonych , kiedy tylko mogę -bronię , staram się pomóc. Wszyscy wiemy ,że nie da sie tego zwalczyć. W szeroko pojętym znaczeniu "patologia " -będzie trwać .

    Aż strach myśleć , czego w szkołach doświadczą nasze dzieci...Swoja drogą tak dużo się o tym mówi , jest tak wiele instytucji i zawodów mogących pomóc w takich sytuacjach , a mobbing jak był , tak jest. Prawda jest tez taka ,że prześladowca i metody jakie wobec nas stosuje pozostają w pamięci na długo , włąśnie dzięki takim "ludziom" mamy "zryte banie " -pojęcie nieco potoczne , jednak w pełni oddające skutek mobbingu.

    Nie chcę takiego świata , nie chcę takich zajść..Z czym przyszło Nam się mierzyć ?
    Strach przed pójściem do szkoły ? Baaa...nawet przed wyjściem na ulicę ! To rzecz straszna , którą spotkać możemy na porządku dziennym.Patrzenie przez pryzmat majętności , zdolności czy "obycia" to wpływ kapitalizmu na nowe tysiąclecie , przeraża mnie tylko to ,że takie myślenia zaczyna dotyczyć nawet już nie młodziezy , ale dzieciaków dużo młodszych..

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawy temat. ;)
    Swojego czasu też miałem z tymi sprawami do czynienia. Ja jednak nie byłem prześladowcą a ofiarą i to bardzo krótko, bo wszystko się zmieniło jak się postawiłem. Później dopiero stałem się taki jak pozostali i wraz z inną grupą znaleźliśmy sobie ofiarę. Można więc powiedzieć, że to była taka moja zemsta bo owa ofiara była z tamtej grupy, która dokuczała mi. Na szczęście jednak szybko mnie to znudziło. Jakoś takie rzeczy mnie nie bawiły i szybko dałem sobie spokój z takim żartami i dogryzaniem. Może dlatego, że wiedziałem jak czuje się moja ofiara.

    OdpowiedzUsuń

- Copyright © Kwadratura Koła - Date A Live - Powered by Blogger - Designed by Johanes Djogan -