Najczęściej czytane

Posted by : Unknown czwartek, 31 stycznia 2013



Dziś chciałbym poruszyć temat, który nurtuje mnie od dłuższego czasu. Szczerze powiedziawszy miałem duży problem z zabraniem się do jego pisania. Problem tym większy, że dotyczy on również mnie, w dodatku bezpośrednio.

Być może spotkaliście się już kiedyś z pojęciem mobbingu. Jeszcze kilka lat temu definicja tego wyrażenia dotyczyła głównie szykanowania konkretnego pracownika przez jego szefa. Dziś jednak słowo to należy rozumieć znacznie szerzej. Oto jego definicja, którą znajdziemy w słowniku: Mobbing to cały system psychospołecznych relacji, charakteryzujący się wrogim nastawieniem i nękaniem jednej osoby przez inną lub przez grupę osób. Zjawisko to jest najczęściej skutkiem konfliktu, który z upływem czasu i braku przeciwdziałania nasila się i przybiera postać działania długotrwałego i systematycznie wymierzanego przeciwko innej osobie.


Osobiście z mobbingiem spotkałem się, zarówno jako nękający jak i nękany. Najdziwniejsze jest to, że nie mam pojęcia, skąd w ogóle wzięła się we mnie chęć celowego prześladowania innej osoby. W moim przypadku wszystko działo się w tak zwanym okresie buntu. Można by więc założyć, że jest to zjawisko charakterystyczne dla wieku. Po przejrzeniu kilku forum internetowych zauważyłem, że wielu rodziców stara się w jakiś sposób znaleźć informacje na temat pomocy swoim dzieciom. No właśnie, w jaki sposób udzielić wsparcia ofiarom prześladowań?

Tutaj pojawia się pierwszy problem. Przede wszystkim czasem bezpośrednia ingerencja rodzica jest najgorszym rozwiązaniem. Często taka forma wsparcia tylko pogarsza sytuację. Spróbujmy więc nieco przeanalizować problem mobbingu – kto najczęściej pada jego ofiarą? Otóż według psychologów najczęściej prześladowane są osoby ubogie majątkowo, odstające od reszty rówieśników pod względem wyglądu, czy gorsze (bądź też paradoksalnie) lepsze w nauce. Zauważmy, że przeważnie w szkołach prześladowani są uczniowie nieco odizolowani od reszty rówieśników. Pytanie, co doprowadziło do takiej sytuacji?

Według psychologów geneza problemu tkwi w chęci rywalizacji o pozycję społeczną między uczniami. Innymi słowy ci, którzy są mniej towarzyscy od innych, mogą mieć większe problemy z nawiązywaniem znajomości. Z kolei wtedy liderzy pewnych grup, chcący podkreślić swoją pozycję, dokuczają tym słabszym, wiedząc, że ofiara nie postawi się i da sobą pomiatać.

W moim przypadku było jednak nieco inaczej. W okresie gimnazjalnym, na samym jego początku, zaczęło się niewinnie. Zwykłe dokuczanie dwójce dziewczyn. W zasadzie cały problem wziął się znikąd. Kłótnia o byle głupstwo wystarczyła. Zaczęły się tygodnie wzajemnego oczerniania i wyszydzania. Trzeba postawić sprawę jasno, zachowałem się wtedy jak ostatni dureń. Wraz z kolegami wymyślaliśmy coraz to nowe sposoby na ośmieszenie innych osób. W końcu chyba sami nawet nie zauważyliśmy, gdy stało się to naszym głównym zajęciem w szkole. Co prawda nasze „ofiary” nie pozostawały bierne, czasem i w naszym kierunku usłyszeliśmy kilka nieprzyjemnych słów. Jednak teraz, gdy patrzę na to wszystko z perspektywy czasu, zauważam, że słowa i czyny, których się dopuściliśmy wywołały niepożądany przez nas efekt. Nie będę oszukiwał, nie było mi nawet przykro. Wiele rzeczy po prostu po mnie spływa, wieloma rzeczami się nie przejmuję. A szkoda, bo może gdybym w porę spostrzegł, że zachowuję się jak skończony idiota, to nie dopuściłbym do kilku sytuacji, które potem miały miejsce?

Chyba wszyscy mieli mnie już dość, mówię oczywiście o prześladowanych. Byłem jednak wspierany przez kolegów, więc bawiło mnie niezmiernie to co robiłem. Tak więc kolejne tygodnie mijały na bezkresnej „zabawie” w dokuczanie. Dokuczanie, które w pewnym momencie faktycznie stało się chyba mobbingiem. Nie wiem, w którym momencie ta granica pomiędzy kilkoma złośliwościami a nękaniem została przekroczona. Wiem jednak, że przekroczyłem ją na pewno. Jedna z dziewczyn nie wytrzymywała, co prawda była wspierana przez koleżanki, jednak wiele ze słów, które wypowiedziałem w jej kierunku wzięła mocno do siebie.

Nie chcę opisywać całego zamieszania, jakie wywołałem. Miałem kilka rozmów z nauczycielami, były poświęcane godziny wychowawcze, moi rodzice też kilka razy porządnie mnie opieprzyli. Nic nie pomagało. Dlaczego? Bo dobrze się bawiłem, nie odczuwałem żadnej skruchy. W jaki więc sposób udało się zażegnać toksyczny spór między kilkoma uczniami, do którego doszło? O dziwo bardzo prosto. Jak już wspomniałem wcześniej, miałem wsparcie kolegów. No i na nich właśnie te rozmowy z nauczycielami/uczniami/rodzicami podziałały. Myślę więc, że w moim przypadku najbardziej opłaciło się pozbawienie przyjemności z tego, co się robiło.

Tak więc na początku tekstu wspomniałem, że bezpośrednia ingerencja rodziców może zaszkodzić, prawda? Jednak nie oznacza to, iż powinni oni pozostawać bierni. Według mnie powinny pojawić się rozmowy z wychowawcą, dyrektorem, można by poświęcić jedno spotkanie na wywiadówce. Przede wszystkim trzeba jednak skontaktować się z rodzicami prześladowcza(y) i z nimi starać się zaradzić problemowi mobbingu. W końcu są to ludzie dorośli, to oni powinni mieć największy wpływ na swoje dzieci.

Jednak przypadek lobbingu, który opisałem nie był tym najgorszym z możliwych. Wiem o problemie pewnego gimnazjum, w których wręcz kilkanaście osób prześladuje jedną. Ciężko jest nawet stwierdzić z jakiego powodu, po prostu została wykluczona ze stada. Niestety, zwykle nie kończy się na zwykłych docinkach, banda kretynów szuka cięgle to nowych sposobów na zarówno fizyczne jak i psychiczne poniżenie poszkodowanej.

I znów rodzi się pytanie, co zrobić? Jak można pomóc? No właśnie, jak? Przyznam szczerze, że sam chciałbym to wiedzieć. Tutaj nie ma lidera, cała grupa za swój najważniejszy cel obrała uprzykrzanie życia innej osobie. Nie wiem tylko czy to jeszcze jest „zabawa”, choćby najbardziej idiotyczna. Zastanawiam się, czy w ogóle osoby, które biorą w tym udział, są świadome tego co robią. A może inaczej, czy są świadome konsekwencji, jakie mogą nastąpić. Ja chyba nie byłem…

Najważniejsze w tym wszystkim jest niebycie obojętnym na krzywdę innych. Powinniśmy zawsze być gotowi udzielić pokrzywdzonym wsparcia. Być może nasza pomoc okaże się nieoceniona? Czasem jedna jednostka nie zdziała wiele. Ale co się stanie, jeśli postawi się cała grupa? Wiele nieprzyjemnych zdarzeń możemy uniknąć. Wystarczy zastanowić się nad możliwymi następstwami. Ostatnie pytanie postawię każdemu z was – Czy byście się postawili i pomogli? Ja mam z tym duże problemy.

- Copyright © 2025 Kwadratura Koła - Date A Live - Powered by Blogger - Designed by Johanes Djogan -